Kartka z pamiętnika akademikowego 11
2

NC fon
Prawdopodobnie nowy wpis w łikend
Piterus
Pewnie kartka z pamiętnika akademikowego Oh, wait… :|

Pierwszy października to idealna data na kolejną notkę z serii „Kartka z pamiętnika akademikowego”. Obiecałem w kwietniu, że będzie jeszcze jedno wydanie i oto jest.

Od kwietnia zapewne wydarzyło się kilka ciekawych historyjek wartych upamiętnienia, ale nie wymagajmy za dużo od mojej ulotnej pamięci – było to pół roku temu i jakoś nic szczególnie nie utkwiło mi w pamięci. No, może poza jedną historyjką…

Na wylocie konflikt z kierownikiem
Akademik z założenia przeznaczony jest dla studentów – jasne. Problem pojawia się jednak w przypadku osób, którzy za niedługo kończą edukację, gdyż wraz z dniem obrony pracy dyplomowej, oficjalnie przestają być studentami, a wtedy akademik nie jest już dla nich…

Koniec czerwca, praca magisterska złożona, czekam na recenzje. Postanowiłem, że po obronie zostanę jeszcze miesiąc-dwa w akademiku, by rozpocząć szukanie pracy. Termin obrony nie był jeszcze wyznaczony, więc czekałem. Kwestia jest istotna choćby z punktu finansowego – do dnia obrony włącznie płace za akademik stawkę jako student, dzień po już jako dorosły.

Jeśli student zechce zostać w akademiku na wakacje, kierownik nie powinien robić z tym problemu, jednak obowiązywały zapisy chętnych do zeszytu. Udałem się do kierownika (baba) i wytłumaczyłem, że nie znam terminu obrony, a chciałbym tę kwestie ustalić. Kierownik powiadomiła mnie, że zeszyt będzie dostępny przez tydzień, aż do piątku, więc żebym się do tego czasu wpisał.

Dni leciały, z obroną nic nie było wiadome (okazało się potem, że wyznaczyli recenzenta, którego fizycznie w Polsce nie było – konferencja naukowa). Ponieważ nie było na co czekać, poszedłem w środę wpisać się do zeszytu. Ku zaskoczeniu – zeszytu nie ma. Na portierni powiedziano mi, że zeszyt zabrano, bo osiągnięto limit. Jaki limit? Miał być do piątku przecież.

Kolejnego dnia udałem się do kierownika, mocno wkurwiony – w końcu mogę za chwilę nie mieć gdzie mieszkać. Rozmowa nie była miła, przeszedłem od razu do ofensywy, kierownik do mnie „przychodzi pan do mnie z pyskiem”. Ona świętoszka, nic złego nie zrobiła, to wszystko moja wina, bo to zawsze wina studentów.

Okazało się, że na nadchodzące Światowe Dni Młodzieży przyjadą tłumy ludzi, którzy będą zakwaterowani m.in. w akademiku w którym mieszkam. Oni dostają 300+ miejsc, reszta 100. O limicie nie wiedziałem („może nie wspomniałam” – kierownik), ale, co ciekawe, wiedzieli o nim obcokrajowcy zamieszkujący akademik! Kierownik wpisał mnie na listę rezerwową – jeśli ktoś z listy wypadnie, to wskakuję, ale gwarancji nie ma. Póki co mogłem mieszkać prawie do końca lipca (ŚDM były pod koniec miesiąca), potem wypad.

Byłem mocno wkurwiony, ale tak to wygląda z „obietnicami ustnymi”. Było mi wtedy wszystko jedno i nawet się cieszyłem, że w lipcu się wyniosę i nigdy już tam nie wrócę.

Koniec końców okazało się, że pielgrzymów na ŚDM przyjechało mniej niż deklarowano, a miejsce dla wszystkich chętnych było. Jak to mówiłem – „pielgrzymi wyruchali kierowniczkę” .

Co to za hołota?
Pielgrzymi byli ciekawym tematem. Przyjechali do nas z Brazylii, tłum osób 20-30 lat mówiących po portugalsku, niektórzy także inne języki. Byłem w akademiku w momencie, gdy się wprowadzali – walizki mega duże, szarpane po schodach przez zmęczonych turystów.

Wraz z kolegą usiedliśmy na schodach i śmialiśmy się z nich, szły teksty typu „szybciej, szybciej”, których oni nie rozumieli. Trochę śmialiśmy się też z księdza, który po jakimś czasie powiedział „jeśli chcecie, możecie pomóc”. Tak, po polsku. Zrobiło nam się głupio .

Ogólnie pielgrzymi zachowywali się troszkę jak bydło. Byli głośno, śmiecili, na dworze odprawiali jakieś taneczne modły które wcześniej widziałem tylko u plemień afrykańskich w telewizorze. Ale co się dziwić – w końcu to też są ludzie, którzy przyjechali z daleka na dosłownie chwilę.

Mam nagranie czegoś podobnego do tego:

Pamiętam sytuację, w której chciałem skorzystać z toalety. Wychodzę z pokoju i widzę, jak jakiś goryl stoi na końcu korytarza, blisko mnie. Idę w kierunku toalety i czuję, że idzie za mną. W momencie gdy chwytam za klamkę od drzwi, ten kładzie rękę na moim barku i mówi po angielsku „nie możesz tam wejść”. Przyszło jeszcze kilka Polaków i Brazylijczyków, i wywiązała się dyskusja. Nie mogłem wejść do toalety, bo dziewczyny korzystały z kabin prysznicowych (kibel i prysznic w dwóch pomieszczeniach, ale jedne drzwi). Tłumaczyliśmy im, że to nic takiego, a oni zdziwieni – w ich kraju to jest nie do pomyślenia, by mężczyźni i kobiety korzystali jednocześnie w tym samym czasie z łazienki.

Pożegnanie
Koniec końców wyprowadziłem się z akademika. Trochę zebrało mi się na sentyment – w końcu dwa lata tam spędziłem, dużo przeżyłem i dojrzałem. Ale trzeba ruszać dalej do przodu.

Szczerze? Gdybym był choć jeszcze rok na studiach, wybrałbym ponownie akademik. Ma on swoje wady, ale myślę, że zalet jest więcej.

Mieszkanie czy akademik?
Z akademika przeprowadziłem się na mieszkanie. Momentalnie spełniła się moja największa obawa, dla której wybrałem akademik – brak znajomości.

Obecnie jestem już dwa pełne miesiące w nowym mieście. Nie miałem w nim żadnych znajomych, ale pracę 5 dni w tygodniu. Poza kolegami z pracy, współlokatorami oraz chwilowo poznanymi osobami w komunikacji miejskiej nie mam żadnego kontaktu „rzeczywistego” (nie telefoniczny, internetowy itd.) z nikim. Teoretycznie mógłbym ruszyć przed siebie na miasto, wstąpić do klubu, wypić coś, potańczyć i poznać nowe osoby… Ale to chyba nie dla mnie.

Braku kontaktu z innym człowiekiem – tego właśnie się najbardziej obawiałem dwa lata temu, robiąc wyprowadzkę z domu. Będąc na mieszkaniu, to ty musisz zadbać o znajomości. W akademiku znajomości nawiązują się automatycznie, wystarczy, że jesteś sobą. Poznasz mnóstwo ludzi, interesujących, świrów, jedynych w swoim rodzaju, a ktoś może nawet skradnie ci serce?

To jedna sprawa. Druga sprawa – koszty. Nie oszukujmy się, ale akademik na 95% wyjdzie taniej niż mieszkanie (nie wspominając już o sposobie zamieszkania – w przypadku akademika wystarczy podanie do dziekanatu, pozytywne rozpatrzenie i mieszkasz za stałą kwotę z nielimitowanym prądem i wodą; mieszkania szukasz, oglądasz, płacisz ceny czasem z dupy i płacisz za zużycia – mediów i mebli ). Oczywiście, ktoś może powiedzieć, że standard życia w akademiku jest niższy (żeby nie powiedzieć niski), ale bez przesady – czego ma oczekiwać 20-letni dzieciak, na ogół bez pracy? Apartamentowca?

Weźmy na tapetę mojego obecnego współlokatora. Płaci za pokój 750 zł ze wszystkim. Dajmy mu na życie drugie tyle – wychodzi na to, że rodzice muszą wyłożyć miesięcznie 1500 zł na niego. Całkiem spora kwota na domowe budżety i nie każdego może na to stać. Gdyby taka osoba poszła do akademika i płaciła, powiedzmy 400 zł, mamy 1150 zł na miesiąc. Różnica dla portfela odczuwalna.

Ile złego w akademiku?
Dobra, ale dlaczego ludzie nie pójdą mieszkać do akademika? Nie ukrywajmy, powszechnie kojarzy się on z patolą. Jest to częściowo prawdziwe, ale nie w zupełności i mówienie/powtarzanie za kimś tak nie mieszkając tam nigdy jest co najmniej nieracjonalnie. Ot, choćby pogawędka z moim współlokatorem „ja tam nie lubię imprez, a akademik to raczej dla tych co lubią”. Albo z kolegą z pracy „byłem na mieszkaniu, ludzie imprezowali tam… Więc co dopiero musi się dziać w akademiku.”.

Szczerze? Nie mam siły każdego z osobna wyprowadzać z błędu.

To koniec
Pora więc zakończyć jedenastą kartkę z pamiętnika akademikowego. Czy będzie post scriptum? Nic nie można wykluczyć, ale raczej materiału na nowy wpis już nie będzie.

Jeśli kiedykolwiek będziecie mieć okazję zamieszkać w akademiku na okres studiów – spróbujcie. Może wam się spodoba, a jak nie, to można bez konsekwencji się wynieść – nie, tu nie ma umów na rok .

Rozpocząłem pierwszą kartkę od słów Drogi pamiętniczku!, więc teraz powiem

Do zobaczenia pamiętniczku!

Comments
  • Wacek(fon) 1 października 2016 at 20:16

    Co do tej sytuacji z łazienką, to jest dziwne, jak ktoś przebywa w tym samym czasie, podczas, gdy prawie obce mu osoby się tam kąpia, dokładnie wiedząc o tym. Już bym wolał się odlac gdzieś w krzakach na dworze.

  • emil 1 października 2016 at 21:17

    Że co takiego? Bez przesady.

  • Post a comment

    Threaded commenting powered by interconnect/it code.

Powered by WordPress | Designed by: Free WordPress Themes | Compare Free WordPress Themes, Compare Premium WordPress Themes and