Naprawa komputera – dzień pierwszy
6

W takim tempie chyba nie dożyję nowego procesora.

Kilka dni temu na własnej skórze przekonałem się o znaczeniu „nie znasz dnia ani godziny” oraz „jedna decyzja może mieć wiele konsekwencji”. Padłem ofiarą MPPZN – Mocnego Pierdolnięcia Pioruna Z Nienacka.

Jak już wspomniałem, to wydarzyło się kilka dni temu. Dzień pochmurny, lekki deszczyk. Matka grała na komputerze w głupiego mahjonga, który jej niedawno zainstalowałem, a mnie tymczasem nie było w domu. Gdy już wróciłem, komputer był jeszcze włączony. Pomyślałem, że sprawdzę sobie szybko pocztę i poczytam wiadomości ze świata, bo przez cały dzień nie będę mieć czasu na to, więc tylko szybko rzucę okiem i wyłączam.

Za oknem po cichutku grzmiało. Trzeba było siedzieć w ciszy, by cokolwiek usłyszeć. Spoko, przecież zaraz wyłączę.

Rozpocząłem od przejrzenia wiadomości mejlowych. O, pozytywny komentarz na allegro za ostatnie zakupy. No fajnie. To teraz pora na dawkę wiadomości. Nic ciekawego, nudy, gry na Androida dla dzieci 4-letnich…

Nie potrafię dokładnie opisać co się w tej chwili stało, bo wszystko działo się za szybko i niespodziewanie.

Mimo, że burzy nie było, to nagle piorun z ogromnym hukiem uderzył w maszt telefoniczny, że aż trochę zardzewiałą skrzynkę z logiem Telekomunikacji Polskiej otworzyło. Wyładowanie atmosferyczne zaczęło podążać po kablu telefonicznym i rzekomo przeskoczyło także na linię napięcia. Do mojego domu dotarło zatem podwójne uderzenie.

Piorun dotarł do mojego gniazdka telefonicznego. Tam zamontowany jest rozdzielacz sygnału, z którego jeden kabelek idzie wprost do telefonu stacjonarnego, a drugi prowadzi do pokoju obok, gdzie był lajfboks Neostrady. Piorun wybrał sobie drugi kabel, który zmienił potem kolor.

Podążając za kablem, piorun dotarł do lajfboksa, który był na odległość metra ode mnie. Huk był tak głośny, że przez chwilę ogłuchłem na jedno ucho. Siła była tak duża, że kabel telefoniczny został wyrzucony z urządzenia.

W tym samym czasie podążał sobie piorun po kablach elektrycznych i jakimś trafem obrał sobie ten sam cel. Komputer się wyłączył, monitor zgasł, a ja byłem oszołomiony.

W pośpiechu i panice wyłączyłem listwę zasilającą, zauważając jednak, że monitor się zaświecił – więc działał, ale w pierwszej chwili tego nie zauważyłem. Pobiegłem do drugiego pokoju, gdzie był telewizor.

Wówczas pierdolnął kolejny piorun, który był głośniejszy od poprzedniego. Tym razem jednak nic się nie stało. Sprawdziłem jeszcze cały dom, oprócz komputera ucierpiał także sterownik temperatury do pieca centralnego ogrzewania. Każdy z sąsiadów miał jakieś straty – bo przecież burzy nie było! Takie coś to może się wydarzyć w górach, ale nie na nizinach.

Lajfboks śmierdział z daleka, można było nim potrząsnąć i nasłuchiwać, jak wszystko w nim lata :D. Akurat dwa tygodnie przed końcem umowy z TP takie coś! Bardziej jednak zmartwił mnie komputer. Niedawno przecież zainwestowałem w kartę graficzną i zasilacz, a teraz ma to się iść jebać?

Gdy więc burza odeszła nieco (a przynajmniej tak mi się zdawało ) to chciałem sprawdzić co z komputerem. Ku zdziwieniu, listwa zasilająca, która po uderzeniu wytrzymała, nie chciała się już włączyć.

Monitor działa, głośniki niezniszczalne z 2001 również. Za to drukarka i komputer nie hulają. Nieco później sprawdziłem, ze w drukarce wystarczy jedynie wymienić kabel zasilający i zaczęła ponownie śmigać.

Pierwsza myśl co z komputerem – zasilacz (ale by się forumowicze Elektrody ucieszyli ). Nasłuchując kolejnych wyładowań wymieniłem zasilacz na stary, który akurat miałem pod ręką. Przy podłączeniu do prądu był jakiś odgłos, ale naciśnięcie przycisku włączania nie uruchomiło komputer. Po serii przekleństw postanowiłem od razu zawieźć komputer do naprawy. Jak się później okaże, wysiadła płyta główna i zasilacz, ale dzięki Bogu nie dysk twardy.

Po zawiezieniu komputera wciąż byłem w szoku. Wróciłem do domu i postanowiłem ogarnąć pokój, w którym na środku leżały kartony, kable i śrubokręty. Pozostawało jedynie czekać na telefon od fachowca. Może jutro?

Dziś już komputer mam sprawny, ale to nie był koniec problemów. Dalsze perypetie następnym razem .

Czy zgodzicie się z tezą, że rozróżnia się dwie grupy ludzi?
Jedni robią kopie zapasowe.
Drudzy wkrótce zaczną.

Comments
  • Xanthi 29 lipca 2014 at 21:29

    Hehe w tamtym roku jakoś w wakacje lub krótko przed zjarało mi router jak byłą burza xD Najlepsze jest to że router wyłączyłem z gniazdka, ale nie odpiąłem kabla od neta, a właśnie po kablu od neta poszło, bo przy bloku obok stało rusztowanie, i piorun w mnie jebnął i dalej jak po sznurku Efekt był taki że zjarał się port WAN, ale reszta hula ;p Wgrałem Gargoyle, zamieniłem LAN na WAN i hula ;p I tak kupiłem nowy, a ten leży i się kurzy

  • admin 30 lipca 2014 at 21:56

    lan, wan, spoko.

  • Xanthi 30 lipca 2014 at 23:39

    xd

  • Stoku 31 lipca 2014 at 00:24

    Morał tego jest taki, żeby korzystać z wifi :p

  • admin 1 sierpnia 2014 at 21:30

    Ale ktoś musi włączyć skrzynię dającą tobie wifi ;). A jak ją pierdolnie to też lipa.

  • Kutaz 15 sierpnia 2014 at 18:21

    This site is like a classroom, except I don’t hate it. lol

  • Post a comment

    Threaded commenting powered by interconnect/it code.

Powered by WordPress | Designed by: Free WordPress Themes | Compare Free WordPress Themes, Compare Premium WordPress Themes and