Ostatnio w kategorii polecanych na twitterze pojawił mi się obrazek wstawiony przez użytkownika Nostalgia, który wkleja różne przypominajki z lat dzieciństwa obecnych 30-40 latków. Wiadomo – dzieciństwo wspomina się fajnie nawet, jeśli była to komuna totalna:) .
Do rzeczy, oto obrazek:
Przekaz grafiki jest jasny – dzisiaj dzieci siedzą cały dzień na internecie i gdy w końcu uda się zmusić pociechę do zrobienia zadania domowego, używa się w tym celu internetu.
Tak się składa, że jestem pokoleniem „przejściowym” w tej kwestii. Gdy szedłem do podstawówki komputer był rarytasem (nie mówiąc o internecie), encyklopedie były drogie, więc głównym źródłem informacji był szkolny podręcznik i rodzic. Gdy kończyłem studia, byliśmy już dawno po smartfonowej rewolucji, internet jest powszechnie dostępny, każdy ma swoją komórkę i komputer, a zabranie którejś z tych rzeczy równało się końcu świata.
I wcale nie uważam, że „skończenie szkoły bez google” ma wydźwięk jednoznacznie ganiący dzisiejsze dzieciaki. Rozumiem i w pełni popieram tę nagonkę o ile jest ona wymierzona w lenistwo tzn. zamiast chwycić za podręcznik i poczytać np. jak rozwiązać równanie kwadratowe w matematyce, wolą wklepać równanie w internet i spisać wynik. Nie popieram jej natomiast jeśli chodzi o kwestię poszerzania wiedzy.
Przy pisaniu pracy magisterskiej korzystałem z wielu pozycji literatury, ale nie ukrywam, że bez pomocy internetu finalny kształt pracy byłby o wiele uboższy. Dziś wiele naukowych publikacji jest ogólnodostępnych w internecie i jest to zbiór właściwie nieskończony, w przeciwieństwie do murów biblioteki, które są ograniczone. Skany książek z Google Books, fora dyskusyjne poruszające tematy mi potrzebne czy programy komputerowe do symulacji zdarzeń to kolejne przykłady, jakie bogactwo przydatnych treści ma w sobie internet. A trzeba tylko chcieć je odkryć…
https://youtu.be/Jls2x7_mNaQ
Jakoś tak mi się skojarzyło pod względem tematyki. Na pamięć się uczyłem tego kiedyś. O ironio zarówno w wersji papierowej jak i wspomagając się nagraniem z internetu.
Każdy czas rządzi się swoimi prawami. To prawda, że źródła informacji bardzo wyewoluowały i różnią się od tych sprzed dekady czy dwóch. Ciągle trwają spory w tej kwestii, bo dla wielu to obecna/poprzednia forma jest jedyną słuszną drogą, gdzie inni będą zachwalać przeciwny system. Wydaje mi się, że najbardziej efektywne jest mieszanie starych i nowych form nauki, czerpanie zarówno z internetu jak i z książek. Daje to pełniejszy obraz, przynajmniej w moim mniemaniu.
Tak trochę a propos nostalgii. Nostalgia często bywa niebezpieczna, bo trochę zakłóca obraz i nie pozwala spojrzeć obiektywnie na to co było. O ile to naprawdę fajna rzecz, bo dzięki temu patrzymy na rzeczy z pewnym filtrem, koloryzujemy je sobie w głowie, tak są i przypadki ekstremalne – patrz ostatni głośny przykład Jakuba Czarodzieja, który kompletnie pogubił się w swoich poglądach i nieźle zwalił opinię niektórym konserwatystom, przez swoje wydawać by się mogło bardzo nostalgiczne myślenie.