Wszystkie fajne gry mijają za szybko. Tak było też i z Saints Row 3. Gra trafiła w mój gust, dużo akcji, fajny humor – nie pamiętam kiedy ostatni raz tak się uśmiałem przy grze komputerowej. Było to moje drugie podejście do gry, bo wcześniej gra mi nie działała, ale teraz już obyło się bez kłopotów.
Nota: 5-/5. Jeśli macie możliwość w nią zagrać, to nie ma się co wahać! Uzasadnienie niżej (spojlery z gry).
Spojler | DupaPokaż> |
---|---|
Swojego czasu myślałem, że Just Cause 2 to szalona gra, bo rozrób i szaleństw nie było końca. Tymczasem na tle Saints Row 3, JC2 wypada średnio. Począwszy od pierwszej misji spora dawka akcji i humoru, że tak kolokwialnie powiem, bez pierdolenia, jak to np. Rockstar zrobiło w GTA 3, gdzie groźny gangster w pierwszej misji musi wozić dziwkę po mieście .
SR3 jest mimo wszystko grą dosyć dziwną. Z jednej strony mieszkańcy miasta, gdzie odbywa się akcja, zachowują się bardzo naturalnie – z rana co drugi czyta świeżą gazetę, a jeśli zaczyna padać, to używają jej jako osłony przed deszczem. Gdy zablokowałem samochodem drogę, by ukraść inny pojazd, kierowcy jakby wyczuwali moje intencje i zawracali albo uciekali, mimo że nie padł żaden strzał – a jeśli już padnie, to na drodze pojawia się istny chaos. Można więc powiedzieć, że pod tymi względami gra jest bardzo realistyczna. A z drugiej strony jest mnóstwo momentów, które nie mają prawa się zdarzyć – choćby całe wprowadzenie gry, włącznie z akcją, kiedy wyskakujemy z samolotu a potem ponownie „wbijamy” (dosłownie) do innego, zabijamy kilku gości i znowu wyskakujemy. Żeby jednak aż tak daleko nie sięgać, to sam sposób wsiadania do samochodu jest tak efektywny, że aż nieprawdziwy. Jeśli chodzi o misje, to znakomita większość jest bardzo dobra na swój sposób (chyba każdy pamięta misję z tygrysem?), a połowa mogłaby spokojnie kandydować na finałową. Mimo to misja finalna wyróżnia się znacząco za sprawą akompaniamentu muzycznego, który tylko podwaja wrażenia z gry. Do tego mamy też teoretycznie wybór jednego z dwóch zakończeń, ale wydaje mi się, że wybór jest oczywisty. Według mnie jest to póki co najlepsze zakończenie gry w które grałem.
W grze muszę też pochwalić przemyślany system dwóch poziomów pościgu, jednego przez policję jak w GTA, a drugiego przez nieprzyjacielskie gangi. Bardzo fajna rzecz i aż dziwne, że Rockstar na to nie wpadło, bo do GTA SA pasowało by w sam raz. Gra ma jednak też wady. Jak już wiecie, ja bardzo czepiam się o fabułę i tutaj mam akurat zastrzeżenia. Zacznijmy od podstawowej kwestii – SR3 jest następcą SR2, ta z kolei poprzedzała SR1. Wszystkie trzy gry są naturalną kontynuacją przygód, czyli w SR3 pojawiają się postacie i wydarzenia z poprzednich dwóch części. Na pierwszą myśl wydaje się to dobry pomysł, bo cały czas zagłębiamy się w losy bohaterów i tworzy się pewna więź z bohaterami tak samo jak w przypadku seriali telewizyjnych albo filmów o kilku częściach (Szybcy i wściekli choćby). Niestety, ale w SR3 jest to duża wada, bowiem ta część gry jest właściwie pierwszą, która ukazała się na komputerach. SR1 wyszedł tylko na Xboxa, z kolei SR2 doczekał się wersji komputerowej a la port z Xboxa, ale został on tak nieudolnie zrobiony, że nawet na dzisiejszych komputerach gra będzie klatkować do tego stopnia, że nie da się grać, nawet na niskich detalach (a podobno GTA4 było skopane?). Społeczność modderów próbowała coś na to zaradzić, ale w moim przypadku nic to nie dało i SR2 wylądował w koszu. Ciekawostka – odkryli oni, że SR2 nie korzysta z funkcji Windowsa, które pomogłyby przy graniu (prefetch), a gra działa najlepiej na komputerze 3×3 GHz. Dlaczego tyle? Bo taki procesor jest w Xboxie 360… Tak więc włączam SR3, bohaterowie gadają o jakiś Świętych, Stillwater i Johnnym, a ja muszę braki wiedzy uzupełnić w internecie. Chyba nie o to chodzi? Samą fabułę SR3 też bym nieco zmienił. Największym błędem było osłabianie mocnego przeciwnika od początku. Były przecież trzy duże gangi, każdy ze swym przywódcą i tym Francuzo-Belgiem jako liderem. Nie powinien był tak szybko zginąć. A już głupotą było, żeby jego następcą został duży koleś w masce wrestlingowej. To on też zabił jedną z sióstr bliźniaczek. Cały czas wydawało mi się, że oni sami się osłabiają, zamiast być coraz mocniejsi i szykować się do pojedynku ostatecznego. Szkoda też, że ta druga bliźniaczka, która dołączyła do Świętych, nie okazała się być jakimś szczurem. Dobrze przynajmniej, że potem do fabuły wmieszano antyterrorystów STAG, bo wraz z rozwojem fabuły ich siła cały czas rosła aż do poziomu wroga nie do pokonania i szkoda, że tak też nie było w przypadku gangów. Można by było wtedy zrobić dwa naprawdę jebutne finały. Ze strony graficznej gra ładna, ścieżka dźwiękowa fajna (Sublime – „What I Got” to ja śpiewałem wraz z Bossem i Piercem w jednej z pierwszych misji jak zwiedzali miasto ). Do ustawienia klawiszy można się dowalić, bo… Nie było takie jak w GTA. Zmiana klawiszy właściwie nie wchodziła w grę, bo zaraz wszystkie zaczęły się sypać i niestety kilka razy zdarzyło mi się lecąc helikopterem nacisnąć E – w GTA odpowiada za obracanie zgodnie z ruchem wskazówek zegara, a w SR3 wychodzi się w pojazdu…
Ostatecznie więc 5-/5. Ukazała się już kolejna część – SR4, recenzja wkrótce. Na koniec jeszcze ciekawostki. Burmistrz Reynold wydawał mi się skądś znajomy. Ten głos, ten wygląd. Coś mi dzwoniło, ale nie wiedziałem, w którym kościele.
To ta sama osoba co z filmu niżej . Wikipedia potwierdza.
Inna ciekawostka. W SR3 dostępny jest tryb wieloosobowy w formie kooperacji z innymi graczami, czyli wspólne robienie misji i rozpierduchy w mieście, nie ma typowego MP jak w VCMP. Był pewien projekt, by taki MP zrobić. A kto go miał? Deweloperzy LU! Tak, ci nieudacznicy co stoją za MP do GTA 3. Gra miała się nazywać „Saints Row 3 Unleashed”. Brzmi znajomo? Projekt upadł, ale zachowała się strona w Google+ na potwierdzenie oraz dwie archiwalne strony: Raczej zbyt dużo nie zrobili. Szkoda, bo multi tej grze by się przydał. Ale dobrze, bo pewnie by go zjebali po całości .
|
Przez ostatnie kilka łikendów miałem okazję wrócić do Saints Row 3. Szczerze powiem, że tym razem oceny 5- bym już nie wystawił. Ta gra była fajna za pierwszym razem, bo scenariusz był tak dziwaczny i śmieszny, że cały czas zaskakiwał i ciekawił. Jeśli więc już raz grę rozegraliśmy, to gdzieś ten czar pryska, chociaż było kilka momentów, w których się uśmiałem .