Naprawa komputera – dzień drugi
3

Pierwszy dzień naprawy zakończyłem na oddaniu „skrzyni komputerowej” fachowcowi.

Tego samego dnia zgłosiłem Telekomunikacji Polskiej… Znaczy się Orange, bo ich przejęli, ale chyba tylko nazwę, bo sztuczki i błękitna linia bardziej TP niż Orange przypominają. Zgłosiłem uszkodzenie lajfboksa, który mieli za darmo wymienić. Konsultant telefoniczny poinformował mnie, że wymiana jest możliwa w wybranych przez nich salonach i ma to załatwić właściciel telefonu albo osoba do tego upoważniona. A jako, że ja właścicielem nie jestem, upoważnienie to pewnie jakiś specjalnie skonstruowany dokument, którego nie posiadam, a właściciel jest osobą pracującą w tygodniu – wymiana będzie możliwa dopiero w sobotę. Dobrze, że łaskawie mają swoje salony w soboty otwarte!

Kolejnego dnia po południu zadzwonił do mnie informatyk, który naprawiał komputer. Wyrok – zasilacz i płyta główna. Odetchnąłem z ulgą, bo przynajmniej dysk przeżył. Fachowiec powiedział, że musi jeszcze trochę popracować, bo BIOS nie wykrywa procesora, ale to już kwestia zabawy i najpóźniej jutro z rana będę mógł komputer odebrać.

Tym samym kolejnego dnia oczekiwałem na telefon. Godziny mijały, cisza. „Coś jednak poszło nie tak”.

Wreszcie w okolicach późnej pory obiadowej otrzymałem telefon. Procesor już jest wykrywany, ale to nie koniec problemów. Fachowiec stwierdził, że po włączeniu komputera moja Viśta się wysypuje (niebieski ekran BSOD). Powiedział, że w Windows XP albo Windows 7 takiego problemu by nie było. Po czym dodał „co tam masz ważnego, to ja ci przegram i już formatuję”.

No kurwa! Dopiero co człowiek się cieszył, że zdjęcia, dokumenty i gry zostały zachowane, a tu wszystko ma iść w niepamięć. Tym bardziej, że tych danych jest całkiem sporo i są porozrzucane po całym dysku, więc sam nie wiem co ja tam mam .

„Ale to ja sformatuję tylko dysk C, co masz na D to zostanie”. Takie są skutki trzymania Windowsa i danych na jednym dysku. Dysk D był przeznaczony na odzyskiwanie systemu, więc tam nic ważnego dla mnie nie ma. Ale taki podział dysku był już jak komputer kupowałem, więc po co miałbym to zmieniać? Teraz wiem po co.

Jestem osobą, która nie lubi podejmować nagłych decyzji, bo często mogą być nierozważne ;). Wolę się chwilę zastanowić, wszystkie za i przeciw, a potem podąć decyzję. Oznajmiłem informatykowi, że muszę pomyśleć nad tym i za chwilę oddzwonię.

Dosyć szybko wpadłem na genialny pomysł – mam stary komputer, a na nim poczciwy dysk 30 GB z Windows XP i Windows 98. Jakby podpiąć ten dysk do mojego obecnego komputera, z niego wystartować system, to można by przeglądać zawartość dysku, który za chwilę miał zostać sformatowany. Następnie podłączyłbym swój dysk USB, przekopiował na niego wszystko co chcę i potem mogę się bawić w formaty.

Z moim przekombinowanym pomysłem podzieliłem się z informatykiem, który powiedział, że tak można zrobić. Chyba był jednak nieco wkurzony, bo już w myślach policzył sobie za format i instalację systemu dodatkowe pieniądze .

Chciałem jak najszybciej przekonać się samemu, czy po podłączeniu starego dysku wszystko zadziała. Fachowiec mieszkał kilkanaście kilometrów ode mnie, samochodu nie było pod ręką. Trudno, butelkę wody mineralnej na bagażnik i jadę rowerem .

Ale ze mnie głuptas, że nie włączyłem wtedy Endomondo! Miałbym sporo kilometrów nabitych z którymi mógłbym się potem podzielić na FB i liczyć lajki!
Ah nie, nie muszę się takim czymś chwalić.
No i nie korzystam z FB .

Fachowiec podłączył przywieziony dysk i się zdziwiłem – po odpaleniu Windowsa XP również pokazał się niebieski ekran. Windows 98 nie dał niebieskiego ekranu, ale zatrzymał się na jakimś komunikacie i również nie załadował pulpitu. Potem dopiero spec sprostował swoją wypowiedź.

Każdy Windows instaluje tylko jeden sterownik dla płyty głównej. Jeśli więc zamontuje się inną płytę główną, to wówczas system nie potrafi się „dogadać” z płytą i wyrzuci błąd. Dziwna sprawa, bo przecież sterowniki dla podzespołów komputera instaluje się przy włączonym systemie.

Mam więc sformatować stary dysk, zainstalować Windowsa i potem będę widzieć przez Mój Komputer wszystkie dostępne dyski. Może być ciekawie.

Wieczorem, gdy rodzice wrócą z pracy, komputer zostanie odebrany, a ja zacznę kombinować z formatowaniem. Myślałem, że najgorsze już za mną. Jeszcze nie wiedziałem ile pracy mnie będzie czekać.

Comments
  • Stoku 1 sierpnia 2014 at 14:23

    Pobierz jakiegoś linuxa z opcją „live cd” (bez instalacji) i na nim sobie przekopiuj dane.

  • admin 1 sierpnia 2014 at 21:31

    „To by nic nie dało” – Mariusz Pudzianowski.

    Ściągnę sobie plik iso (przez telefon) i co dalej? Nagrywarkę mam tylko w komputerze, który wtedy nie chciał się włączyć. Więc dalej byłbym w szambie.

  • Stoku 2 sierpnia 2014 at 13:08

    Masz przejściówkę na pendrive do telefonu, to może poszukaj gotowej wersji bootowanej z pena (o ile płyta główna obsługuje) albo idziesz do znajomego/kafejki z płytką i wypalasz

    Druga i prostsza opcja, to instalacja windy na dysku 30GB bez formatowania (w XP chyba nawet dało się „nadpisać” system), a później już tylko backup i format dysku podstawowego.

  • Post a comment

    Threaded commenting powered by interconnect/it code.

Powered by WordPress | Designed by: Free WordPress Themes | Compare Free WordPress Themes, Compare Premium WordPress Themes and