źródło: wPolityce
Miałem wiele pomysłów na wpisy, które można tu zamieścić. Uznałem, że temat który dzisiaj poruszę jest na tyle istotny i na czasie, że musi zostać opisany w pierwszej kolejności.
Tematem tego wpisu jest wojna polsko-polska. Ta wojna trwa cały czas, ale ilu z was dotknęła osobiście i o co na niej walczyliście? Ja niestety miałem tą przyjemność, że znalazłem się na jej froncie. A wojna poszła o temat tak błahy, że chciałoby się powiedzieć „I don’t give a F***”. A mimo to odbyła się. Skoro potrafimy wytoczyć sobie nawzajem wojnę o pierdoły, to pomyślcie jakie armaty wyciągniemy, gdy temat stanie się poważny.
A tą błahostką, o którą zaczęła się wojna polsko-polska w moim przypadku jest… spis powszechny. Tak, naprawdę o to.
Narodowy Spis Powszechny trwał 6 miesięcy, a zakończył się 30 września bieżącego roku. Szczerze, o spisie usłyszałem zupełnie przypadkiem, gdy był on na półmetku. Narracja, którą wówczas prowadzono brzmiała „spisz się, bo inaczej będzie kara 5000 zł i w trakcie spisu nie kłam, bo pójdziesz do więzienia”. Brzmi groźnie, a najbardziej w pamięć zapadły oczywiście pogrubione frazy. Spisać można się było na trzy sposoby, przez internet, telefon albo przez spotkanie się z domokrążcą rachmistrzem.
Do końca spisu było jeszcze daleko, więc postanowiłem na razie odłożyć sprawę na bok. Po jakimś czasie zobaczyłem na Internecie film, w którym wypowiada się mecenas Jacek Wilk (prywatnie mąż pani adwokat z Sędzia Anna Maria Wesołowska). Pan mecenas Wilk opowiedział o szczegółach spisu i okazało się, że kara, którą tak wielu Polaków się obawia, jest za odmowę przystąpienia do spisu. Natomiast co to jest odmowa? Odmowa to odmowa, czyli np. przychodzi rachmistrz, a ja go wyganiam i mówię, żeby się więcej nie pokazywał i nie słucham go, gdy mówi do mnie, że złoży wniosek do sądu. To jest odmowa. Jeśli natomiast nikt mnie nie odwiedzi, to nie mam komu odmówić, więc oficjalnie nie odmówiłem uczestnictwa w spisie, czyli nie ma konsekwencji. Być może trochę zawiłe, ale logiczne dla każdego kto skończył podstawówkę.
Mając tą wiedzę, spokojnie oczekiwałem na przybycie rachmistrza. Przez internet spisywać się nie będę (widzicie ile notek w tym roku tu wpadło? Myślicie, że jakbym miał do wyboru poświęcić wolny czas na pisania notki lub spis, to co bym wybrał?). Przez telefon, wiadomo, każdy może się podać za urzędnika i uzyskać wrażliwe informacje, więc odpada. Opcja z wizytą rachmistrza wydawała się być najsensowniejsza, chociaż uznałem, że także będę go weryfikował, bo każdy może się za niego podać, wydrukować plakietkę i uzyskać różne ciekawe informacje. Spokojnie oczekiwałem na przyjście kogoś, kto by mnie spisał, ale to nie nastąpiło. Żyłem spokojnie, aż nastał 30. września.
Od rana masowa medialna nagonka „tylko do dzisiaj można się spisać” i wizja kar spowodowała, że znalazłem się pod ostrzałem całej rodziny. „Dlaczego ty się jeszcze nie spisałeś?”, „masz na tyle pieniędzy, żeby mandat opłacić?”, „przecież wszyscy się już spisali, czemu ty miałbyś się nie spisać?”. Moje argumenty o tym, jak spis przebiega i że kara jest nakładana pod pewnymi warunkami (choćby po wyroku sądu) nie przemawiały. Nie, nie i nie. Miałem pielgrzymki kolejnych domowników i telefony od rodziny, którzy powtarzali tę samą narrację. Trzeba się spisać, basta.
W końcu uderzyłem pięścią w stół. Ileż można tego samego słuchać.
Nie chcę brnąć dalej w szczegóły, ale dzień skończył się wzajemnym obrażeniem i na kilka godzin zostałem wrogiem rodziny (wiecie, brnąc dalej w tę narrację – nie byłem spisany ja i żona, czyli dwa mandaty, razem 10000!!!!111 jeden jeden). Wtedy zdałem sobie sprawę w jaką wojnę polsko-polską się wplątałem. My wszyscy w tych wojnach uczestniczymy cały czas, tylko być może tego nie zauważamy, bo znajdujemy się wśród „swojego obozu”. Wojnę natomiast prowokuje rząd – w końcu to rządzący w przekazach medialnych straszą konsekwencjami i mówią jasno „ten, kto się spisał to wzorowy obywatel, ten kto nie to zły obywatel”.
Spis powszechny, podkreślę jeszcze raz, to sprawa błaha i nie powinienem w ogóle o tym pisać, a jednak skala wojny jaka się o to wywiązała pokazuje, jak trudno jest robić coś innego niż wszyscy. Jeśli wszyscy twierdzą (oprócz ciebie i być może jakiś garstki osób), że ma być tak i tak, to ma tak też być. Bez myślenia, bez racjonalnych argumentów, bez dyskusji.
Idźmy dalej, zobaczmy co się dzieje z szczepieniami na najpopularniejszą chorobę świata. Mamy czwartą falę, a rząd cały czas podkreśla, że winni są niezaszczepieni, w telewizji pojawia się cały czas hasło, że w szpitalach jest 99% osób niezaszczepionych. Kolejny motyw do wojny polsko-polskiej. Nakręcamy spiralę, że kto się zaszczepił jest wspaniałym człowiekiem (bo chroni również bliskich), a kto nie, zasługuje na potępienie. Na całym świecie pojawiają się restrykcje, które obejmują wyłączenie osoby niezaszczepione, a osoby zaszczepione temu przyklaskują i popierają ograniczenia wymierzone „w tych drugich”. Jak tu nie zauważyć analogii do wydarzeń z ubiegłego wieku?
Przykładów wojny, kiedy sąsiad walczy z sąsiadem, kolega z kolegą, krewny z krewnym można mnożyć i nie będę ich tu więcej przytaczał. Apeluję do obu stron, nie dajmy się zmanipulować rządowi i nie walczmy ze sobą, bo nic nie osiągniemy. Ktoś chce się spisać? Proszę bardzo, ma do tego prawo. Ktoś nie chce? Proszę bardzo, ma do tego prawo. Ktoś chce się szczepić? Proszę bardzo, ma do tego prawo. Ktoś nie chce się szczepić? Proszę bardzo, ma do tego prawo.
Czy tak trudno to zrozumieć? Nasze decyzje powinny być świadome i odpowiedzialne, ale nigdy nie wymuszone. Ale przede wszystkim, nasze decyzje powinny być nasze, a nie czyjeś, w końcu my żyjemy swoje życie, a nie ktoś za nas!
Do zobaczenia w kolejnej notce!
PS. Chciałbym dodać, że po mojej decyzji o wzięciu udziału w spisie powszechnym, niektórzy uważniej śledzili informacje w TV i przyznali mi po części rację, że mówi się o „karze za odmowę” i „może wynieść do 5000 zł”. Stwierdzili, że być może mam rację, ale czy na pewno, to już na tej podstawie nie mogli potwierdzić. Ale mi to w zupełności wystarczyło – moja krucjata miała choć trochę sensu.
PPS. Wiecie dlaczego cały czas mówi się „99% osób w szpitalach to osoby niezaszczepione”? Bo liczą od marca 2020 r… Czyli od momentu, gdy nie było nawet szczepionki.