Kartka z ślubnego notatnika 3
0

W kartce z numerkiem 2 wspominałem, że przy organizacji wesela trzeba przede wszystkim zaklepać salę – wtedy znamy już termin wesela, z którym idziemy do księdza i szukamy zespołu lub jednoosobowego grajka. Dach nad głową i muzyka to minimum minima, jakie musi być na weselu spełnione :) . W tej notce opiszę, co jeszcze trzeba załatwić, chociaż zapewne i tak nie jest to wszystko…


Fotograf wie, które chwile trzeba uwiecznić…

Po sali oraz muzyce, najważniejszą „atrakcją weselną” jest fotograf. Dziś o usługach foto-video patrzy się inaczej, niż jeszcze kilkanaście lat temu, kiedy to każdy w rodzinie miał przynajmniej jednego bogatego wujka z aparatem lub kamerą, który chętnie służył młodym pomocą . Dzisiaj wachlarz oferowanych usług powinien zaspokoić każdego, a mimo to w jakiś sposób ślubni fotografowie mają coraz trudniej.

Zacznijmy od tego, że dziś świadomie rezygnuje się z wideofilmowania. Nauczeni z naszego dzieciństwa, kiedy katowało się kasetę z wesela naszej rodny, stwierdzamy „na ch* mi wideo z tego wesela”. Słyszałem też o bardzo rzadkich przypadkach, kiedy to rezygnuje się nawet ze zwykłego fotografa – argumentu tutaj nie znam.

Jeśli mogę coś poradzić, to zachęcam śmiało do korzystania z usług zarówno fotografa, jak i kamerzysty. Nie żebym robił reklamę, ale spójrzcie – zdjęcia warto mieć, prawda? Co do filmu, to ja wyszedłem z prostego założenia – będzie wesele nagrane, będę mógł kiedyś nagranie odtworzyć lub może ono całą wieczność kurzyć się na półce. Ale mam wybór. Jeśli jednak nagrania nie zrobię, nie będę mógł tego cofnąć i zostaną mi jedynie wspomnienia oraz suche zdjęcia, które jednak emocji nie oddają.

Ceny za foto-video są w miarę unormowane, przynajmniej 3000 zł, jednak trzeba dokładnie ustalić (spisać), co wchodzi w skład tej kwoty – jak długo będzie fotograf towarzyszył nowożeńcom, ile ma zamiar dać zdjęć (dziś już przyjęło się, by wrzucać wszystko na pendrive), czy wywoła jakieś zdjęcia, czy będzie popularna fotoksiążka, jak długie będzie nagranie z wesela (u mnie trwało ok. 2 godziny i można je było spokojnie skroić do 1,5 godziny – w zamian widziałem nagranie, które trwało 4 godziny! 4 godziny! I głównie nagrane były tańce, jakby ktoś miał ochotę oglądać, jak kto tańczy całą noc!) itd. Jeśli się tych kwestii nie ustali odpowiednio wcześnie, można wdepnąć w minę i potem… Dopłacać.

Kończąc jeszcze tą kwestię – fotografa można szukać tak jak zespół tzn. jeśli nie znajdzie się w promieniu 20 km, trzeba szukać w promieniu 50 km. Podobnie jak z zespołem, jakiś fotograf  zawsze się znajdzie, żeby tylko jeszcze nam spasował… Tak było poniekąd w mojej sytuacji. W mieście obok są dwa zakłady fotograficzne i jeszcze kilka osób na działalności, oferujących swoje usługi na wesele. Byłem przekonany, że umówienie terminu to będzie bułka z masłem – do czasu, aż zacząłem się o termin pytać… Bo albo terminów nie było, albo nie było łączonej usługi wideofilmowania (a jednak lepiej, by ta sama ekipa wykonała obie rzeczy). Okazało się, że choć w tym mieście jest sporo osób zajmujących się foto-video, to… Są to jedyne osoby w okolicy! Stąd jeśli ktoś miał wesele, kierował się do nich… Poszerzyłem jednak zakres poszukiwań i znalazłem innego fotografa (który miał wszystkie terminy zarezerwowane, ale ten mój jeszcze wówczas nie miał ).


Warto zapamiętać – kolorowe nie musi znaczyć dobre!

Bardzo na czasie (albo jak to mówią korposzczury must-have) są barmani. Czasy, gdy alkohol mieszało się z fantą, colą lub innym sokiem, który był na stole, raczej bezpowrotnie minęły. Sam byłem do barmana sceptyczny, ale moja kobieta mnie do tego przekonała. Pomysł okazał się być strzałem w dziesiątkę, a facet miał niemalże non-stop oblężenie („barmana nam wykończyli goście” ). O ile standardem jest, że wszyscy rzucają się na niego po pierwszych tańcach, tak potem kolejka do niego zamiera. U nas było inaczej. To czy robił dobre drinki nie powiem, bo sam nie miałem okazji do niego pójść ( ). Trzeba jednak ustalić wcześniej menu. U mnie największe branie miał… Wściekły pies, czyli coś co ja sam do ust wezmę tylko, gdy się zapomnę . Ta pozycja nie była z początku w menu, ale została dodana na prośbę jednego z naszych gości, ale to zupełnie inna historia.

Barman może za dopłatą zaoferować pokaz tzn. wyjdzie na środek i przez dobre 10 minut będzie pajacować, rzucać szkłem czy buchać ogniem jak smok. Osobiście nie jest fanem takich spektakli, bo w końcu młodzi mają być w centrum uwagi tego dnia.


Mr Whoopee z dostawą.

Jeszcze fajną rzeczą, która okazała się totalnym hitem, była riksza lodowa. Taka budka na kółkach, w której są schowane cztery pojemniki na cztery smaki lodów, a obok waflowe rożki. Riksza jest podłączona do prądu, więc cały czas chłodziarka dba o właściwą temperaturę lodów. Z początku uważałem pomysł na 50/50, bo może albo bardzo bardzo wypalić albo bardzo bardzo nie wypalić. Decydującym czynnikiem wydaje się być pogoda, ale kto przewidzi pogodę kilka miesięcy wcześniej? U nas riksza wypaliła, cały czas tłum ludzi obok niej się kręcił tak, że na drugi dzień zostały tylko resztki, a i one poszły (w sumie było 4 rodzaje lodów x 4 kg = 16 kg – myślałem, co ja z tym zrobię, jeśli ludzie nie zjedzą? Musiałbym zabrać ze sobą, ale gdzie to pomieszczę w małej lodówkowej półce? A tu proszę…). Najbardziej spasowała dzieciom, których rodzice już zaczęli upominać, że chyba przesadzają .


Przejmujemy tę budę!

Modne staje się też sprowadzenie niani na wesele, która ma zająć się dziećmi. Niania ta, która zwie się animatorką, może przyjechać w przebraniu klauna albo jakiejś disneyowskiej postaci i przez kilka (nawet tylko 3!) godzin zabawiać dzieci, by rodzice mieli chwilę na oddech. Cena to kilka stówek. Mieliśmy ją mieć na weselu (wymysł mojej), choć w kontrze byłem ja i rodzice z obu stron. Jedynym argumentem za nianią było to, że część dzieci ma zdecydowanie podwyższone ADHD i mogą rozpierniczyć imprezę na końcu jednak okazało się, że rodzice największych łobuzów jednak nie przyjdą, a niania dla około 6 grzecznych dzieci (mniej niż 10 lat) mija się z celem.

Innymi weselnymi atrakcjami z którymi się spotkałem są:

  • fotobudka – nie podoba mi się. Ważne, żeby ustalić, kto płaci ze setki zdjęć, które goście weselni zrobią…
  • samochód do ślubu – możesz podjechać porsche albo autem z Mafii 1 – tylko uważaj, by się nie zagotował pod górkę .
  • wiejski stół – wydzielone miejsce na stół (sic!) z kiełbachą i szynką. Nie uważam, by pasowało do wesela.
  • księga gości – ode mnie duże NIE, bo przynajmniej ja jako gość pomyślałbym tak „o nie, trzeba coś napisać… Pfff. Hmm. Przyjechałem tu się bawić, a nie jakieś bzdury pisać!”.
  • magik – wpisałem w wyszukiwarkę „atrakcje weselne” i takie coś mi podpowiedziało .

… i pewnie wiele innych.

Jak widzicie, organizacji przy weselu jest dużo. Do każdej osoby, której zlecimy pracę na weselu trzeba będzie przyjechać kilka razy – na pewno na początku podpisując umowę, na pewno w ostatnich kilku tygodniach przed weselem, a być może jeszcze kiedyś po środku. Tworzy to całkiem napięty grafik, szczególnie u schyłku przygotowań.

Myślę, że kwestię co załatwić do wesela mamy z grubsza omówione. Następnym razem co nieco o przygotowaniach.

Na koniec – przypomnijmy sobie, czemu nie jechać na wesele starym gratem .

  • Post a comment

    Threaded commenting powered by interconnect/it code.

Powered by WordPress | Designed by: Free WordPress Themes | Compare Free WordPress Themes, Compare Premium WordPress Themes and