Maszyna myśli, człowiek nie
9

Inspiracją do napisania tego wpisu było wczorajsze zdarzenie w markecie. Hiper, super, czy zwykły, nie rozróżniam.

Otóż była to sobota, fala upałów, więc postanowiłem w niedzielę za daleko się nie wychylać i zrobić sobie dzień wcześniej zapasy, szczególnie napojów na takie dni. Kupuję co chcę, idę do kasy. Kasjerka mówi, że moje zakupy będą kosztować 22,86 zł. No to zaczynam wyciągać pieniądze z portfela, ta uchachana, że jej wyciągnę co do grosza, nabija na kasie, że dam jej równą kwotę. A tu zonk, bo takiej kwoty w portfelu nie mam. Daję jej za to 24,06 zł. Ta patrzy z taką nieco zasmuconą, być może nawet przerażoną miną. „Nie będzie odliczone?”.

Jako, że kwota nabita na kasie fiskalnej, kasa otwarta, to poprawki już nanieść nie można. A wiadomo, przy wydawaniu reszty, to kasa fiskalna podpowiada, ile wydać. W takim wypadku kasjerka musi zrobić coś, czego być może starała się w swojej pracy zawsze unikać – samodzielnie wyliczyć ile wydać (kojarzę ją z widzenia i pracuje w tym sklepie od dobrych kilku lat, codziennie może obsługiwać nawet setki klientów, więc cały czas ma kontakt z liczbami). Nie powinno więc jej to sprawić problemu (?).

Patrzy kątem oka na to ile jej dałem, po czym spogląda na wyświetlacz kasy fiskalnej, na którym widnieje kwota do zapłaty. Mija kilka sekund intensywnego myślenia. Kasjerka stwierdza, że należy mi się 1,40 zł reszty.

Ja akurat nigdy nie patrzę, czy kasjer dobrze wydaje resztę. Mam zaufanie do kasjera, że wie jak wyglądają banknoty i monety o różnych nominałach i potrafi wydać właściwą kwotę (tak wiem, to się może kiedyś na mnie zemścić; może akurat to zdarzenie będzie motywacją do zmiany mojego podejścia?).

Przyjmuję więc resztę, ale po kasjerce widać, że wciąż intensywnie myśli i waha się, czy dobrze to policzyła. Po upływie kilku sekund stwierdza „1,20 zł”. Wtedy dopiero ja patrzę na całość i mówię „tak, 1,20zł”.

Można by szukać usprawiedliwienia, że np. miała wtedy zły dzień, ale według mnie każde usprawiedliwienie byłoby tutaj mocno naciągane. Po prostu, od czasu jak różnego rodzaju maszyny (kasy fiskalne, komputery, itd.) stały się naszymi pomocnikami na co dzień, to one myślą za nas.

Szkoda, bo pamiętam, jak pewna kobieta miała kiedyś sklep mięsny, czasy gdy nie było wymogów kasy fiskalnej. Podawała mięso, pakowała i od razu kwotę do zapłaty pisała w słupku na kartce, po czym wszystko posumowała w pamięci i podawała ostateczną kwotę. Nigdy się nie myliła.

Wiedza zapomniana?

Nie twierdzę, że maszyny w naszym życiu są „ble”, ale człowiek powinien sobie umieć poradzić bez nich. Nie wyobrażam sobie, żeby obsługiwał mnie ktoś, kto będzie mądry tylko wtedy, gdy będzie w zasięgu komputera.

Anegdota opowiedziana przez mojego nauczyciela na studiach – jego znajoma poszła do banku, chciała wziąć kredyt. Siada naprzeciw pani z banku, pomiędzy nimi komputer. Znajoma nauczyciela mówi o kredycie, pani z banku wklepuje dane do komputera, po czym dumnie oznajmia, jak ten kredyt by wyglądał. Na pytanie „dlaczego tyle będą wynosić raty” usłyszała odpowiedź „bo komputer tyle podał”. Sama nie była w stanie wyjaśnić.

Nasza grupa się uśmiała przynajmniej .

Prawda jest taka, że dzisiaj w banku pracować może każdy. Kiedyś ta praca kojarzyła się z prestiżem, dzisiaj jako kasjer/sprzedawca usług bankowych może pracować każdy (oczywiście wciąż prestiżem jest pracować za drzwiami w banku, gdzie klienci wstępu nie mają, ale kto by się tam dostał…).

Nawet on się nada do pracy w banku, byle by miał komputer w zasięgu.

Przejrzałem kilka ofert pracy w tym zawodzie: z reguły wykształcenie średnie, chociaż w niektórych ofertach nawet nie jest wspomniane o wykształceniu, w jednym był wymóg wykształcenia wyższego, chociaż po przecinku dodane, że mogą być też studenci ostatnich lat (wygląda to zajebiście w połączeniu z kolejnym punktem). Doświadczenie w sprzedaży, czasem dopisek „mile widziane”. Chęć pozyskiwania klientów. Niekaralność. Praca w zespole (jak już wszędzie…). Kultura osobista. Office.

Nie było wspomniane w sumie o jednej rzeczy, ale zapewne wyszłoby to przy rozmowie o pracę – „niekontrowersyjny wygląd”. Nie twierdzę, że jedynie uczestniczki „Top Model” mogą ubiegać się się o taką pracę (chociaż wtedy zapewne wzrosłyby obroty banku wśród męskiej klienteli ), to zapewne nikt chyba nie chce, żeby taka oto pani siedziała po drugiej stronie

Inny „bankowy” przykład. Jak być może niektórzy jeszcze pamiętają, jakiś czas temu w telewizji leciała reklama pewnego banku (z wiewiórkami ). Bank obiecywał w niej, że jeśli klient weźmie pożyczkę na odpowiednią kwotę na kilka lat i będzie pożyczkę regularnie, bez problemów spłacał, to bank nie pobierze odsetek za ostatnie raty płatności. Pierwsza myśl to oczywiście wizja ile można zaoszczędzić. Niestety wizja mylna. Osoby, które potrafią porachować kredyty wiedzą, że w początkowej fazie spłaty kredytu spłaca się prawie w całości opłaty związane z kredytem, a w niewielkiej ilości wartość kredytu. Ta proporcja wraz z każdą ratą będzie się coraz bardziej odwracać, aż w końcu w ostatnich ratach spłaca się tylko kapitał, a opłaty związane z kredytem wynoszą co najwyżej kilkadziesiąt złotych. W takim układzie bank straci jakieś 20 zł na jednym kliencie, z którego prowizje kredytowe mogą iść w tysiące, a zyska nieco klientów skuszonych reklamą.

Kredyty są za skomplikowane. Lepiej ich nie brać.

Inny przykład, w którym wytłumaczenie „bo komputer tak policzył” nie podlega dyskusji, autentyczny, na studiach. Pewna dziewczyna zdała cały przedmiot na 4 – ćwiczenia, laboratoria, egzamin, same 4. Więc, z tego wynika, że na koniec 4? Nah, 3+. A dlaczego? I tutaj właśnie pada ten bezsensowny argument.

Przeszukując internet z hasłem „bo komputer tak policzył” trafiłem na fajny wpis nauczyciela akademickiego, który uczy fizyki.

Wiele już razy zdarzało mi się sprawdzać sprawozdania, w których masa takiego elementu – niewielkiej, sześciennej kostki – według studenta – równa jest masie średniej wielkości planety. Po czym student zaskoczony pytaniem „A skąd Ty człowieku masz ten wynik?!”, z rozbrajającą szczerością oznajmia „NO PRZECIEŻ KOMPUTER TAK POLICZYŁ!!!”.

Jak czytamy dalej, w wyniki komputerowe wierzy już dzisiaj każdy, włącznie z osobami u władzy

Przewodniczący Rady Miasta (…) pokazuje radnym, którzy domagają się niższych stawek opłaty śmieciowej, w jak wielkim są błędzie. Błędzie, o którym poinformował go w dniu 11 września 2013 roku program komputerowy o zacnej i wpadającej w ucho nazwie „Odpady – podatki i opłaty”. Tak stwierdził komputer i inaczej być nie może! Co z tego, że tak naprawdę wszystko zależy od algorytmu użytego przy tworzeniu tego oprogramowania; od predefiniowanych stałych czy też zmiennych wprowadzanych z klawiatury… przez człowieka! O takich drugorzędnych szczegółach Pan Przewodniczący nawet nie raczył był poinformować. Stanowisko Przewodniczącego brzmi: komputer ma rację, myli się każdy, kto twierdzi inaczej!

Gdy pisałem o moich niedoszłych praktykach w firmie ubezpieczeniowej, to napisałem

Dają możliwość nauki tzn. praktykant może chodzić na szkolenia dla pracowników oraz korzystać ze wszelkich programów komputerowych potrzebnych w pracy. Tylko nie wiem jak wy, ale ja mam przeczucie, że te programy komputerowe będą składać się z kilku suwaków oraz pól do wpisywania liczb, po czym na koniec będzie Enter i dostaniemy wynik. A jak ten wynik obliczyć, skąd się wziął i dlaczego akurat tyle pozostanie tajemnicą, więc nauki zero.

Potwierdzenia moich słów można szukać choćby na tym forum, dziewczyna pewnego użytkownika chciała ubezpieczyć motor i w firmie ubezpieczeniowej

okazało się ze pan wpisał jej dane w komputer i wyszła mu kwota ok 120zł ( ale pan nie wiedział czemu i twierdził ze skoro komputer tak wyliczył to tak ma być) ubezpieczyliśmy i tyle.

(…)

więc poszliśmy do PZU gdzie wyszło ok 230zł, i poszliśmy do UNIQA a tu znowu ok 130zł bo komputer pokazuje że ona ma 60% zniżki.

(…)

Dodam że dziewczyna nigdy nie deklarowała ile ma zniżek ani ile ma lat bezszkodowej jazdy cene wyliczył komputer na podstawie danych osobowych i nr rejestracyjnego pojazdu.

W dzisiejszych czasach wśród sporej grupy informatyków i osób ślepo zapatrzonych w komputer można usłyszeć stwierdzenia jak „po co się uczyć, w google wszystko pisze”. Póki co grono osób myślących podobnie cały czas rośnie i tego trendu nie da się zatrzymać. Szkoda, bo jak można zauważyć na przedstawionych przeze mnie przykładach, takie osoby są od razu klasyfikowane przez innych jako bez kompetencji.

Tylko czy one o tym wiedzą?

Comments
  • emil 5 lipca 2015 at 22:59

    TL;DR Jutro coś odpisze

  • admin 6 lipca 2015 at 21:45

    Po co piszesz skoro nic nie napisałeś :S

  • emil 7 lipca 2015 at 09:18

    Czepiasz się, nie chciało mi się

  • Ferex 7 lipca 2015 at 16:53

    Niby homo sapiens, a jednak komputery czasami przerastają niektórych – i wyobrazić sobie, że nawet wiele osób po maturze chroni się zdaniem „tak komputer obliczył” zamiast sensownie wyjaśnić dlaczego ..

  • admin 21 lipca 2015 at 21:32

    Wartość matury wraz z każdym rokiem spada. Kiedyś matura to było łoooooo, dzisiaj już prawie każdy może ją mieć (choć łatwizną to nie jest). Matura to przepustka na studia – pokażesz przy rekrutacji i schowasz głęboko do szafy, bo w niczym ci nie pomoże.

  • […] lombard”, który ma się dobrze i nagrywane są kolejne odcinki; dlaczego ludzie zatracili umiejętności kiedyś posiadane „bo komputer wyręczy”; jak pewien ogólnopolski ubezpieczyciel […]

  • D. 28 czerwca 2017 at 17:33

    Po ro ta funkcja jest,żeby ułatwić. Nie każdy ma predyspozycje do liczenia w pamięci.

  • NC 28 czerwca 2017 at 19:23

    Ułatwiać – tak. Ale trzeba rozumieć, skąd to się wzięło – a to właśnie wypaczyłem.

  • […] to więc, że popularne stwierdzenie „bo komputer tak wyliczył” (zapraszam po więcej Maszyna myśli, człowiek nie), które kiedyś było używane w kontekście zwyczajnej niewiedzy albo lenistwa, by zrozumieć, […]

  • Post a comment

    Threaded commenting powered by interconnect/it code.

Powered by WordPress | Designed by: Free WordPress Themes | Compare Free WordPress Themes, Compare Premium WordPress Themes and