Wrocławski skrzat, a co to?
1

Byłem ostatnio we Wrocławiu na szkoleniu. Ostatni raz w tym mieście byłem z 10 lat temu, mieliśmy wyjazd ze szkoły do jakiegoś ogrodu botanicznego. Był wtedy wrzesień lub październik i połowa roślin była wtedy już martwa ale dla dzieciaka liczyło się to, że lekcje przepadły, pojechał na wycieczkę i zobaczył prawdziwą galerię handlową (Dominikańska – tak, młodszo publiczności, kiedyś tych badziewnych galerii jeszcze nie było albo była jedna na całe miasto i zobaczyć ile sklepów można było upchnąć w jednym miejscu – po prostu to było łał! A dzisiaj to najchętniej zrównałbym te miejsca z ziemią… No ale to już temat na inną rozpiskę).

Minęło więc 10 lat od mojej ostatniej chwili, gdy w tym mieście przebywałem. Spora część klasy licealnej pojechała tam na studia i, patrząc na urok tego miejsca oraz ilość atrakcji, musiałem stwierdzić, że bawili się tam naprawdę nieźle. Miasto samo w sobie przypomina mi trochę Opole… A może odwrotnie, to Opole przypomina Wrocław? Stara, niemiecka architektura, coś tam poodnawiane, coś tam zaniedbane. Dużo ruchu odbywa się między kamienicami po kocich łbach, gdzie ruch jest jednokierunkowy, a piesi wyskakują zza zaparkowanego samochodu.

Akurat w dniu, kiedy tam przebywałem, pogoda nie była zachęcająca na zwiedzanie najbliższej okolicy, jednak mimo to po drodze na piwo na spacerze wpadło mi w oko coś dziwnego, a mianowicie… Krasnal.

Byłem zdziwiony tą rzeźbą. Idę dalej, a tu kolejny. Za chwilę znowu kolejny. O co chodzi?

Okazuje się, że historia krasnali jest bardzo bogata. Zaczęło się za komuny jako wyraz buntu przeciw władzy. Potem przez wiele lat zapomniano o tym wrocławskim atrybucie, aż stosunkowo niedawno, bo w 2005 roku, ktoś sobie o skrzatach przypomniał i wprowadził na wrocławskie ulice w postaci rzeźb. Od tamtego czasu ich liczba na ulicach stale rosła, a dziś wyraża się ją w setkach i można „złapać” je wszystkie.

Można być trochę zniesmaczony, że symbol pewnego rodzaju walki z komuną stał się dziś symbolem marketingowym, na którym się zarabia. Ale wiedzcie, że gdy kupowałem sobie pocztówkę z Wrocławia (moje nowy hobby by odnotować miejsca w których byłem), to długo wahałem się nad brelokiem z wizerunkiem krasnala, ale w końcu go kupiłem.


Nawet profesor Miodek ma „swojego” krasnala.

Comments
  • Piterus 23 marca 2017 at 20:59

    Słyszałem kiedyś o tych krasnalach. Fajna sprawa.

  • Post a comment

    Threaded commenting powered by interconnect/it code.

Powered by WordPress | Designed by: Free WordPress Themes | Compare Free WordPress Themes, Compare Premium WordPress Themes and