Opublikowano 25. lipca 2013r. Artykuły 2 min. czytania
Aktualizacja 14.03.15.
Dawno już nie było notki, a jeszcze dawniej – recenzji czegokolwiek. Zainspirowany ostatnią wideo recenzją klocucha, w której powiedział wy sobie pomyślcie, jak myślicie, ja myślę, jak myślę oraz tym, że jest co zrecenzować, postanowiłem podzielić się z światem swoją opinią o najlepszym klonie GTA – Gangstar.
Niezmiernie się radowałem, gdy na Androida wyszły mobilne wersje GTA 3 i VC. „Gdy będzie nudno, to wyciągnę telefon i pogram jeszcze raz wszystkie misje”. A przydałoby się. VC przeszedłem może z 5 razy, ale ostatnio kilka lat temu, a III przeszedłem 2 razy, ale do dziś nie znam całej mapy i poszczególnych dzielnic. Gdy jednak pojawiła się możliwość zagrania w obie gry, magia prysła. Na pierwszy kontakt obie produkcje wyglądają dokładnie tak samo jak na komputerze tylko, że tym razem gramy na urządzeniu z kilkoma „dotykowymi” calami, a nie na znacznie większym monitorze wraz z myszką i klawiaturą. W Vice City jest tłoczno i ciężko na samych „palcach” jeździć tak dobrze, jak trzymając dłonie na klawiaturze, gdzie można odpowiednio wymanewrować i zmieścić się w każdej szczelinie pomiędzy samochodami. W efekcie nawet krótka podróż samochodem kończy się kilkoma zderzeniami. Gangi w grze są tak samo agresywne, a kamera nie ułatwia sprawy. W efekcie podchodząc pod rampage z piłą łańcuchową, zabiłem ledwo 4 gangsterów (z 25), tracąc przy tym cały pancerz i niemal całe życie, a kamera dosłownie „latała” dookoła, tylko nie tam, gdzie trzeba. Ochota grania mi przeszła. I wtedy właśnie odkryłem Gangstar 4 Vegas.
Seria „Gangstar” nie jest mi obca. Grałem w pierwszą i drugą część szmat czasu temu. Obie gry były reklamowane jako „GTA na komórkę” i takie też były. Gry były przyjemne, dlatego postanowiłem dać szansę najnowszej odsłonie, która miała premierę w czerwcu.
Grę oceniam na 4+/5. Uzasadnienie w dalszej części wiadomości (minimalny spojler z początku gry).
Aktualizacja: w czasie pisania recenzji gra była płatna, obecnie jest ona oparta na modelu freemium. Możemy ją za darmo zainstalować z Play Store, jednak w grze jest bardzo dużo elementów, których przejście bez mikropłatności jest dosyć trudne. Stąd spadek oceny na 4-. Całe szczęście, że przeszedłem fabułę wcześniej, bo teraz chyba by nie dało rady ;).
W grze znajdziemy dużo odzwierciedleń z GTA:
-Vegas składa się z części miejskiej oraz pustyni, a na niej baza wojskowa (podobnie jak w SA)
-przeogromny arsenał broni: kije bejsbolowe, pistolety, m4, granaty, snajperki, uzi itd.
-dużo pojazdów
-system wanted z GTA IV
-system statystyk, tylko o wiele bardziej rozbudowany i połączony z inwestowaniem punktów doświadczenia (SA)
-kupowanie nieruchomości generujących zyski (VC/SA)
-„ukryte” paczki
-wiele misji pobocznych na czas
-powtarzanie rozegranych misji (ballada geja toniego)
-wznawianie przegranej misji od ostatniego auto-zapisu (SA/IV)
-znaczniej bardziej rozbudowane pikupy zostawione po zabitych przechodniach np. kluczyki do samochodu, który jest od tej chwili do naszej dyspozycji
-„interiory” czyli pomieszczenia
-granie w kasynie (SA)
-system osiągnięć (IV)
-rozmowy przez komórkę
-ciuchy (SA)
-bonus na końcu recenzji
Gangstar 4 wykorzystuje silnik gry HAVOK. Z pewnością nie jest to ta sama wersja, jaką widzieliśmy w Max Payne 2, Just Cause 2 czy wszystkich trzech edycjach Saints Row, ale różnica w porównaniu z np. Gangstar Rio (poprzednikiem Vegas), jest. Cała gra została świetnie dopasowana do małych ekranów. Sterowanie jest wygodne, wystarczy przytrzymać sam przycisk sprintu, żeby nasza postać biegła przed siebie, a w przypadku napotkania przeszkody, sama ją przeskakuje albo się na nią wspina. Na ulicach nie ma dużego tłoku. Momentami wydaje się, że miasto jest martwe, co można zaliczyć jako mały minus, ale lepsze to, niż pełno aut na drodze, których nie da radę wyprzedzić bez kraksy. Jeżeli mimo to nie mamy ochoty jechać misję na drugi koniec miasta, możemy użyć opcji „quick play” i rozpocząć dowolną misję.
W grze znajdziemy 40 misji wątkowych, które przechodzi się dosyć szybko. Są one ciekawe, a niektóre przerywniki filmowe oglądałem bez zmrużenia oka, po prostu pięknie wykonane. Gameloft, twórcy serii „Gangstar” chyba jako pierwsi ze wszystkich „GTA i nie-GTA” zrobili historię, na którą już w scenie wprowadzającej wpływa gracz. Tłumacząc – w GTA 3, VC, SA, 4 gracz dostaje kontrolę nad bohaterem po pierwszych, ważnych wydarzeniach i pierwsze zadanie to jazda autem (i słuchanie Bille Jean). W Gangstar Vegas gracz ma kontrolę nad poczynaniami bohatera od pierwszych sekund. Jason (główny bohater) jest zawodnikiem MMA. Jesteśmy w środku walki z pewnym przeciwnikiem. Krótki samouczek uczy nas jak się poruszać i atakować. I właśnie pobicie tego przeciwnika (co dokonuje gracz!) przyczynia się do takiego, a nie innego obrotu sprawy (dalej nie piszę, żeby nie spojlerować). Wyobraźcie sobie, gdyby gracz miał kontrolę nad Tommym w VC i to gracz nie odzyskał narkotyków czy pieniędzy w trakcie strzelaniny. W ten sposób my przyczyniamy się do tego, że Sonny jest na nas wkurzony. A tak? Gracz musi pomóc Tommy’emu, bo ten sobie nie da rady .
Do ścieżki dźwiękowej nie mam zastrzeżeń. Głównym motywem dźwiękowym jest utwór Skrillexa. Chociaż nie lubię dubstepu, to akurat ten kawałek mi się podoba, bo mam z nim dobre skojarzenia ;).
Efekty dźwiękowe jak i wszystkie dialogi zostały nagrane z najwyższą jakością. W pojazdach mamy do wyboru 5 radiostacji, grających dubstep, country, hity jutra, hip hop, rock. Audycje są przerywane „breaking news”. Twórcy gry mają poczucie humoru lepsze niż Rockstar . Dla przykładu, w jednym z reportaży dziennikarka relacjonuje o pościgu policyjnym mówiąc „jak twierdzą świadkowie, za kierownicą siedziała kobieta, tu cytat, niezła dupa”. Do stacji dzwonią też słuchacze. Możemy posłuchać np. konwersacji DJa z własną matką, z osobistym lekarzem czy z głupkiem, który nie potrafił odpowiedzieć na teoretycznie proste pytanie, „a mój dziadek by umiał, chociaż on już nie żyje”. Na mieście również spotkamy kilka humorków. Raz przechodziłem obok sklepu i z głośnika obok mówił pracownik (nie zrozumiałem co dokładnie powiedział), który na końcu zauważył, że mikrofon jest włączony (co powiedział oczywiście do mikrofonu ) i się wyłączył.
Gra ma kilka błędów jak np. spóźnione ładowanie mapy (przez co jedziemy po niczym, ale jedziemy) czy zablokowanie się misji (przeciwnik, którego musimy zabić, żeby przejść dalej, nie pojawia się), ale tutaj na szczęście jest opcja restartu misji od ostatniego zapisu, więc stracimy tylko chwilkę gry.
Podsumowując, gra jest naprawdę dobra i ciekawa, jest groźnym konkurentem dla GTA i pozostaje tylko liczyć na to, że Gangstar zostanie kiedyś wydany na komputery, a to z pewnością narobiłby wiele szumu na scenie. Gra jest oparta o model freemium i główny haczyk polega na tym, że aby odblokować kolejne misje musimy zdobyć odpowiednią ilość punktów doświadczenia (albo mówiąc inaczej „nabić lewel”). Po pewnym czasie zaczyna spadać efektywność punktów, więc pasek postępu napełnia się powoli, a to blokuje dalsze przejście gry. Zawsze możemy sypnąć groszem Gameloftowi i szybciej zdobyć punkty. Kto grał w Asphalt 8 (od Gamelfota zresztą) ten wie, jaka jest ich strategia zarabiania pieniędzy.
Na koniec obiecany bonus. Gangstar Vegas miał mieć jedną wspólną rzecz z… GTA 5 [w chwili pisania recenzji było jeszcze daleko do premiery GTA 5 – dopisek]. W Gangstarze w jednej ze stacji radiowych grany jest utwór „Nightcall” Kavinsky’ego. Z kolei Kavinsky miał być jednym z DJ-ów w GTA 5, a jego stacja nazywać się miała… Nightride. I jednym z utworów w jego radiostacji miał być… „Nightcall”.
Z racji tego, że recenzja jest chętnie wyszukiwana w internecie, poprawiłem kilka błędów oraz, niestety, obniżyłem ocenę końcową. W momencie pisania recenzji, gra była płatna, ale jednorazowo zapłata wystarczyła, by przejść całą grę. Teraz gra jest freemium. Każdy kto grał w Asphalt 8 wie już, że to będzie trudna przeprawa.
Burmistrz Nowego Jorku postanowił przerobić klasyczne budki telefoniczne na „budki z tabletami”. Koncept nie wymaga większego tłumaczenia – podchodzimy do …
Z racji tego, że recenzja jest chętnie wyszukiwana w internecie, poprawiłem kilka błędów oraz, niestety, obniżyłem ocenę końcową. W momencie pisania recenzji, gra była płatna, ale jednorazowo zapłata wystarczyła, by przejść całą grę. Teraz gra jest freemium. Każdy kto grał w Asphalt 8 wie już, że to będzie trudna przeprawa.