W tym tygodniu miałem możliwość uczestniczenia w trzecich już dla mnie targach pracy. O ile przebywanie pomiędzy budkami z ofertami pracy przez 2 minuty można nazwać uczestnictwem.
Serio. Od razu przy wejściu się wkurwiłem. Niemal pierwsze stoisko jakie widziałem – sklep Aldi. No spoko. Obok stojak. A na stojaku… Gazetka sklepowa.
Żeby było śmieszniej to obok było stoisko Lidla.
Dobra, emocje opadły.
Nie twierdzę, że w sklepie nie znajdzie się praca dla kogoś po szkole wyższej. Jakiś kierownik albo menedżer z krwi i kości, a nie tytuł manager of whoever cares który nikt nie rozumie. Tylko ile takich osób przypada na jeden sklep? A ile w takim miejscu pracuje zwykłych roboli, którzy wykładają towar i siedzą na kasie? Jest spora różnica.
Jakby tego było mało, w tym samym tygodniu przeczytałem w gazecie Metro o targach pracy, na których reklamował się McDonald i pewnego studenta to oburzyło.
Byłem tak zniesmaczony tą sytuacją, że przeszedłem tylko obok wszystkich wystawców, po czym udałem się w kierunku wyjścia. Niemal wszystkich wystawców znałem z wcześniejszych targów, więc nie miałem się po co pytać o ich ofertę… No, chyba że bym chciał wysępić długopis za darmo :).
Ale czy celem targ pracy nie powinno być szukanie pracy albo staży?
[…] W najbliższą środę będę uczestniczyć w kolejnych targach pracy o wiele mówiącej nazwie „Career Expo”. Reklamowane są jako zajebiste targi, gdzie będzie mnóstwo ofert. Oby nie skończyło się tylko jak na ostatnich targach :). […]
[…] W najbliższą środę będę uczestniczyć w kolejnych targach pracy o wiele mówiącej nazwie „Career Expo”. Reklamowane są jako zajebiste targi, gdzie będzie mnóstwo ofert. Oby nie skończyło się tylko jak na ostatnich targach . […]