Relacja z koncertu zespołu Kaliber 44, 13.02.16 Katowice
7

W swoim życiu miałem dosyć krótki epizod z muzyką hip-hopową, kiedy to słuchało się, jak Peja reprezentuje biedę, WWO nie boi się zmiany na lepsze, a Magik, nim dostał do głowy, zastanawiał się nad wynikiem swojego testu na HIV. Byli jeszcze inni jak Tede, ale jakoś żadnej piosenki nie potrafię sobie w tej chwili przypomnieć .

Jak to się więc stało, że ja, jako osoba nieinteresująca się hip-hopem, pojawiłem się na koncercie zespołu Kaliber 44?

Zacznijmy od początku. „Kaliber 44” od zawsze kojarzył mi się z zespołem muzycznym, ale jakoś nie potrafię wymienić żadnego znanego mi utworu w ich wykonaniu (wykluczając „Plus i minus”, bo do wczoraj jeszcze myślałem, że Magik wykonał go pod szyldem Paktofoniki). O samym zespole też za wiele nie wiem, a przepisywanie informacji znalezionych w internecie byłoby co najmniej nieprofesjonalne w tym wypadku, dlatego jeśli ktoś ma jakąś szerszą wiedzę na temat zespołu, zapraszam do zostawienia komentarza.

Cytując za Wikipedią, zespół powstał w ’94 roku z inicjatywy braci posługujących się pseudonimami Joka oraz abradAb. Zespół przetrwał 9 lat. Po 10 latach przerwy założyciele postanowili go reaktywować.

Jako osoba niebędąca w temacie, oczywiście o tym nie wiedziałem. Zmieniło się to kilka dni temu.

Pogoda w ostatni czwartek była nieprzyjemna, deszcz, mocne zachmurzenie, chętnie siedziałoby się w domku, ale że ja do osób siedzących na tyłku nie należę, to wybrałem się na miasto. Na przystanku rozdawana była darmowa gazeta z lokalnymi wiadomościami. Zwykle takie dzienniki czytuję w kilka minut, bo artykuły są, będąc szczerym, nieciekawe. Gdy więc miałem chwilę, to postanowiłem szybko przewertować strony, ale moja uwaga skupiła się na wiadomości z drugiej strony – zespół Kaliber 44 da w najbliższą sobotę koncert, wstęp wolny.

Zgodnie z moim przekonaniem, że może to być jedyna okazja, by zobaczyć ich na żywo, postanowiłem, że na koncert się wybiorę. Postanowiłem poszukać więcej informacji w internecie, ale nie znalazłem wiele. O zespole pisano na ogół w kontekście nowej płyty, która dziś zbiera przychylne recenzje. Jeśli już trafiłem na wiadomości na temat koncertu, były dosyć szczątkowe – kto, gdzie, kiedy. Mogę śmiało stwierdzić, że koncert był słabo reklamowany, zapewne chodziło głównie o ściągniecie hip-hopowych fanów (informacja na fb), aniżeli przeciętnego Kowalskiego.

Data nie została wybrana przypadkowo. 13.02.16 to 44. dzień roku. W tym dniu odbyła się także premiera pierwszej po 16. latach nowej płyty.

Dla muzyków dzień był pracowity. Po południu byli w jednej z galerii handlowych, gdzie można było nabyć ich nową płytę wraz z autografem.

Kilka minut przed godziną 19:30 przybyłem na miejsce koncertu. Na rynku niewielka scena.

Tłumów może nie ma, ale jest całkiem sporo ludzi i wciąż dochodzili nowi. Większość wydawała się o koncercie wiedzieć, ale byli też przypadkowi przechodnie. Jeśli chodzi o grupy wiekowe to był wyraźny rozrzut. Była gimbaza, która Kaliber może kojarzyć co najwyżej z internetu. Pokolenie 20-latków, które liznęło ich nagrań za czasów szkolnych. Całkiem spora grupa 30-latków, dla których Kaliber 44 to młodość. Co ciekawe, stałem obok jednej takiej pary, który przyszła z dziećmi – trochę dziwne, biorąc pod uwagę, że od przekleństw zespół w przeszłości nie stronił. Byli i 40-latkowie, chociaż tych było zdecydowanie najmniej. Starszych osób nie widziałem.

Było już po czasie, a koncert jeszcze się nie zaczął. Artyści chodzili po scenie i sprawdzali czy wszystko działa. Moment godny do zapamiętania, gdy w głośnikach rozbrzmiał głośny trzask, co oczekującą publiczność przestraszył.

O godzinie 19:41 bohaterowie wieczoru wyszli na scenę. Jak sami stwierdzili, aż takiej dużej publiczności się nie spodziewali (mam nadzieję, że nie kłamali )

Zespół wykonał trzy utwory z najnowszej płyty. Na pierwszy ogień poszedł „Fresh”

potem przyszedł czas na mocno wypromowany kawałek „Nieodwracalne zmiany”, który wcześniej kilka razy odsłuchałem, ale nie przypadł mi do gustu. Na żywo jednak wyszedł dosyć fajnie, nóżka sama tupała (bo w ręce komórka ) i od tego czasu słucham tej piosenki dosyć często. Szczególnie refren, w którym publika może krzyknąć „nieodwracalne zmiany” ma potencjał, by być sztandardowym repertuarem na koncertach.

Po tym utworze wykonano zdjęcie na „fejsbuka kalibrowego”, które macie wyżej (nie szukajcie tam mnie, bo schowałem się z boku ). Po tym publiczność zaczęła skandować „Kaliber!”. Wtedy wykonano trzecią piosenkę „Bogusław Linda” (ciekawe, czemu akurat taki tytuł…)

Pokazowy koncert zakończył po niespełna 15 minutach i muzycy zaprosili wszystkich na „prawdziwy”, który odbędzie się w kwietniu. Bilety po 50 zł. Po koncercie była jeszcze możliwość przybicia „piątki” z artystami.

Zdjęcia wykonana przeze mnie (zawsze to samo ujęcie, ale kij)

CNj7m.jpg
WhKk0.jpg
dIZ89OPH.jpg
XY6qGz81.jpg
48PTWg7.jpg

Mam też zapis wideo całego koncertu, ale standardowo wolę mieć osobistą pamiątkę .

Koncert i pomysł oceniłbym na plus, chociaż wykonanie trzech piosenek to mimo wszystko trochę mało. Jak dla mnie powinni byli wykonać jeszcze coś z starszego repertuaru, wtedy pokazowy koncert byłby świetny, ale i tak nie mam co marudzić, bo w końcu za darmo .

Comments
  • Piterus 15 lutego 2016 at 17:56

    Nie uważam się za jakiegoś znawcę polskiej sceny (haha źle to brzmi w tych kręgach :D) hip hopu, aczkolwiek swojego czasu słuchałem trochę K44 – głównie ze względu na fakt, że utwory pokroju „Miasto jest nasze” (hej, kto tego nie zna?) czy „Garbaty anioł” miały swój charakterystyczny „klimat retro” w odróżnieniu od całej reszty masy piosenek jaka nas obecnie zalewa w tym i nie tylko tym gatunku. Dziś mi to minęło i słucham raczej nieco innych brzmień, a z podobnych na stałe śledzę tylko Hansa z 52 i to głównie solo Po rozpadzie zespołu, faktycznie o chłopakach ucichło. Abradab coś tam tworzył, ale wyraźnie to nie było to. Trochę smuci fala krytyki jaka spadła na nich po filmie „Jesteś Bogiem”, bo wszystko zostało nieco podkoloryzowane tam (ich rozłąka z Magikiem), a nikt tak naprawdę nie wie jak do końca było. Dziś cieszy mnie, że nie starają się odcinać kuponów od dawnej sławy i nie angażują się w projekty jak niektórzy starsi raperzy, którzy dziś podśpiewują jedynie gwiazdeczkom popu. Wielkiej kariery swoim powrotem nie zrobią, ale życzę im wszystkiego najlepszego.

  • admin 15 lutego 2016 at 19:29

    Myślisz, że kariery nie zrobią? Ja taki sceptyczny bym nie był. Nowa płyta przyjęła się dobrze (np. na stronie internetowej empiku otrzymał już 22 oceny użytkowników, z czego 17 jest na piątkę), więc jeśli niczego nie zepsują, to powrót już można zaliczyć do udanych.

  • Piterus 15 lutego 2016 at 19:36

    Jeśli ktoś będzie kupować ich płyty to bardziej ludzie starsi niż gimnazjum, a niestety to jest obecnie grupa docelowa z której jest największy zysk i „sława”.

  • admin 15 lutego 2016 at 19:54

    Z gimbazy będzie największy zysk? Nie wiem czemu tak sądzisz.

    Zidentyfikowałem ostatnią piosenkę z koncertu. To „Bogusław Linda”, fajny kawałek.

  • Piterus 15 lutego 2016 at 20:17

    Obecnie największy zysk nie jest z płyt, a z koszulek, bluz i takich innych – zgadnij kto ich najwięcej kupuje Koncerty wiadomo też, a i tu nieporównywalnie więcej i częściej ma np. taki Gang Albanii, Słoń czy inny Kaen. Nie będę bawić się w statystyki, ale tak jest.
    K44 nie jest pierwszym składem, który „wrócił”. Wielu takim starszym wystarczy dosyć wąskie grono odbiorców. Sam zauważyłeś, że nie szukają fanów na siłę w przeciwieństwie do takiego Popka, który zrobił ze swojej działalności show. Nic więcej.

  • […] tym jak byłem na koncercie zespołu Kaliber 44, postanowiłem zagłębić się jeszcze na moment w świat […]

  • […] to jest niestety błędne, o czym sam „prawie się przekonałem” podczas niewielkiego koncertu. Nie wspomniałem tego w notce, ale jak przeczytacie „Moment godny do zapamiętania, […]

  • Post a comment

    Threaded commenting powered by interconnect/it code.

Powered by WordPress | Designed by: Free WordPress Themes | Compare Free WordPress Themes, Compare Premium WordPress Themes and