Wyłącz to światło! I inne mity o rachunku za prąd cz. 3
3

To już trzecia część cyklu o tematyce zużycia energii. W poprzedniej pokazałem, że dzieci mają prawo długo siedzieć przy komputerze, bo zużywa on „śladowe ilości energii”. Co ciekawe, podobne dane pojawiły się na znanym blogu Jak Oszczędzać Pieniądze, a źródłem danych jest Agencji Rynku Energii S.A., czyli nazwa zobowiązująca (?). Wszyscy zgodnie ten fakt wyśmialiśmy, jednak samo gadanie to za mało – trzeba to udowodnić. Skąd mamy wiedzieć, co zużywa u nas w domu najwięcej?

Producent (nie)prawdę powie
Najłatwiej będzie zapytać o to producenta. W instrukcji obsługi, na stronie internetowej albo na nalepce do sprzętu powinna być informacja o zużyciu energii i pozostałych mediów (np. wody w przypadku pralek czy zmywarek). Należy pamiętać, że liczba ta jest tak samo wiarygodna, jak spalenie 5l/100 km w każdym samochodzie osobowym z silnikiem spalinowym – do osiągnięcia, ale przy bardzo specyficznych warunkach.

Dla przykładu, producent poniżej twierdzi, że zmywarka zużywa 211 KWh rocznie. Aby tę liczbę uzyskać, musielibyśmy uruchamiać w ciągu roku zmywarkę w określonych odstępach i na ustawionych poziomach mycia. Im bardziej nasze upodobanie do korzystania ze zmywarki będzie od zakładanego różnić, tym bardziej będzie nasz wynik inny. Dlatego wynik producenta traktujmy bardziej jak szacowany wynik, aniżeli fragment z świętej księgi .

Skoro mowa o „sztuczkach producenta”, zahaczmy przy okazji o jeszcze ciekawą sprawę – tryb „eco”, który pojawia się w pralkach, zmywarkach i pozostałych urządzeniach. Wiadomo, dzisiaj wszyscy chcemy być „eco”, na zasadzie „bo tak”, więc fajnie i pralkę zrobić „eco”. Na pokrętle wyboru trybu prania, obok trybów szybkich czy 60 stopni, zawsze jest tryb „eco”. Można pomyśleć, że wybierając „eco” stajemy się z automatu fajni, a przy okazji przyjaźni dla środowiska. Wystarczy jednak rzut oka na instrukcję z trybami pracy, a możemy zobaczyć coś takiego:

Różnica między trybem „eco”, a „normal” jest widoczna w czasie pracy oraz zużyciu energii w jednym cyklu. Widzimy, że w trybie „eco” pralka działa o godzinę dłużej, a zużywa w zamian 0,07 KWh (70 Wh) mniej energii. Zużycie wody jest na tym samym poziomie. Czyli coś nazywa się „eco” nie dlatego, że zużywa naprawdę dużo mniej prądu i wody, tylko dlatego, że na tle pozostałych trybów zużywa najmniej, nawet jeśli różnice są właściwie niewidoczne. Weźcie to pod uwagę, jeśli następny raz staniecie przed dylematem, czy wybrać „eco”.

Skąd czerpać dane?
W przypadku samochodów wszyscy wiemy, że 5l/100km jest wynikiem właściwie nieosiągalnym. Wynik ten łatwo oczywiście podważyć, kontrolując wskazania komputera pokładowego (ale uwaga, i ten może kłamać) albo po prostu liczyć, ile litrów paliwa tankujemy do baku i zderzyć to z przejechaną drogą. Podobnie ze sprzętem elektrycznym.

Najprostszym i najmniej dokładnym sposobem (pojedynczego) pomiaru jest licznik energii elektrycznej, który mamy zamontowany w domu. Może to być taki starszego typu, analogowy, raczej już wycofany

Albo nowy, cyfrowy

Licznika nie ma co się bać! Nie kopie, zepsuć w nim nie ma co (chyba, że zaczniemy zabawę w inżyniera i otwieramy skrzynkę), także śmiało, przypatrzmy się, czy może nam coś ciekawego powiedzieć.

Liczba wskazywana przez licznik wskazuje na sumaryczne zużycie energii elektrycznej w jednostce KWh. Spiszmy liczbę dziś o godzinie 20:00 i wróćmy do licznika jutro o tym samym czasie – pokaże nam przyrost, czyli  ile zużyliśmy prądu w ciągu dnia. Powtórzmy to ćwiczenie przez 7 dni, a będziemy wiedzieć ile zużyliśmy przez cały tydzień, a stąd łatwo oszacować, ile prądu zużyjemy np. przez miesiąc.

Oprócz tego, w licznikach analogowych poprzez to „jeżdżące kółeczko”, a w cyfrowych poprzez migające diody możemy zobaczyć, czy w danej chwili mamy niskie czy wysokie zużycie. Spróbujcie wyłączyć jak najwięcej sprzętów, a dioda będzie migać rzadko. Włączcie wszystko na czele z czajnikiem, a dioda będzie migać bardzo szybko, może nawet światłem ciągłym.

Jak w takim razie oszacować, ile rzeczywiście zużywa wspomniana pralka? W wersji ekstremalnej musielibyśmy wyłączyć wszystkie sprzęty elektryczne w domu, zanotować stan licznika, włączyć tylko pralkę i następnie odczytać wynik. Licznik musiałby mieć jednak dokładność większą niż pełne kilowatogodziny, żeby zobaczyć watogodziny.

Jedyną sensowną opcją jest zakup miernika zużycia energii tzw. watomierz. Ja mam taki, kupiłem kilka lat temu za ok. 40 zł.

Na pewno nie kupujemy tego urządzenia z myślą o oszczędzaniu – żeby te 40 zł odzyskać, trzeba się będzie trochę wysilić także kupujemy bardziej z myślą, że będziemy bardziej świadomi jako użytkownicy i płatnicy energii elektrycznej.

Użycie watomierza jest proste – wkładamy do gniazdka, a następnie podpinamy wybrany sprzęt do miernika. Wszystko, co idzie od gniazdka do sprzętu, przechodzi przez miernik, który zbiera dane. Model, który mam należy do prostszych, gdyż ma (tylko) 4 funkcje – pokazuje napięcie, zużycie energii chwilowe, zużycie energii sumaryczne od ostatniego resetu oraz koszt sumaryczny prądu (po wprowadzeniu kosztu za 1 KWh). Bardziej zaawansowane mierniki mają dodatkowe funkcje, a nawet możliwość parowania ze smartfonem w celu rysowania wykresów, także masochiści też mają w czym wybierać .

Tak wykonany pomiar jest dokładny i powtarzalny, więc przy jego pomocy bardzo łatwo oszacować zużycie sprzętu elektrycznego nawet w ciągu całego roku. No i mamy argument, by żona odczepiła się w końcu od naszego akwarium

Podsumowując. Instrukcja obsługi to pierwsze źródło informacji o zużyciu prądu przez urządzenia elektryczne, ale informacja zawarta może nie być dokładna. Warto rozważyć (nie, bym zachęcał! – to nie lokowanie produktu) zakup watomierza, aby poznać rzeczywisty pobór prądu. Z kolei licznik energii elektrycznej nie kopie i warto na niego spoglądać szczególnie, że będzie omawiany w kolejnej części artykułu!

Comments
  • emil 25 października 2019 at 16:58

    Pamiętam akcję okrojoną na szeroką skalę medialnie „Wylączaj urządzenia z trybu czuwania, wyciągaj ładowarki i lampki z kontaktu itp, oszczedzaj pieniądze i dbaj o środowisko!” i wtedy jako 13 latek pomyślałem sobie, „To ile prądu musi zużywać ładowarka wpięta do kontaktu skoro pobiera energię przy ładowaniu”. Koszt kilkudziesięciu groszy rocznie zakładając że mamy ją wpięta 365 dni w roku 24.7 i większość czasu coś ładujemy. Gaszenie świateł? W mieszkaniu 63m2 w którym mieszkam niemal nie gaszę świateł ze swojego pokoju jak nie wychodzę z domu a jest pora nocna bo i po co? Komputer gra większość dobry, telewizor w sumie też. Dwie osoby dorosłe u mnie nabijają prądu na około 110zł miesięcznie co daje nam 55zł na osobę, nie wiem ile to jednostek wychodzi bo musiałbym zerknąć w rachunek ale śmiesznie mało. Był remont bite 2 tygodnie, majstry używali prądożernych urządzeń i lamp, moja mama oczywiście panika bo „rachunek przyjdzie duży” a mamy rozliczenie kwartalne. Ile przyszło? 140zł, 30zł więcej niż normalnie. Dla mnie temat oszczędzania prądu w mieszkaniu w bloku jest głupotą, co innego dom, tutaj mamy większe powierzchnie i jak ktoś ma np oddzielne budynki gospodarcze/użytkowe i garaże to to się rozbija na całą posesję. Takze podsumowując, nie ma jednej rzeczy która zużywa prąd najwięcej, nikt nie używa dzień dnia pił ani wiertarek które potrzebują ogromnej mocy zasilania. Widzę po swoim zakładzie pracy ile prądu tam się marnuje to przechodzi ludzkie pojęcie, koszt odpalenia suszarni próżniowej u mnie to niemal 100zł, podczas rozruchu pomp bierze udział ogromna energia, licznik idzie w górę jak pojebany, dlatego raz odpalona chodziła 3-4 dni a jak przypomnę sobie to zdarzało się ją wyłączać ze 2-3 razy na dobę w przypadku awarii. Także moje zdanie jest takie aby nie panikować, korzystać spokojnie, no i nie kopać krypto walut, wtedy możemy mówić o kosztownym zużyciu

  • NC 27 października 2019 at 19:00

    O super, że przypomniałeś tą akcję medialną, tu jedna z nich, chociaż świta mi, że było też coś z Majewskim? https://www.youtube.com/watch?v=Eg3-zv4z19w
    Rzeczywiście, wydźwięk tej akcji jest taki, że te wszystkie pożeracze prądu generują duży rachunek. Po policzeniu wszystkiego wychodzi, że nie, ale wychodzimy z założenia, że 90% społeczeństwa nie potrafi tego wyliczyć, no nie ?
    Jedyny sens, jaki wypatruję tej akcji, to ulga dla elektrowni. Bo jeśli każdy z nas ma w domu urządzenia w trybie czuwania, załóżmy 10W w sumie x 14 mln gospodarstw domowych (dane znalazłem gdzieś z GUS) = 140 MW. Dla porównania moc fotowoltaiki w zeszłym roku to 300 MW. To jest mimo wszystko duża liczba, którą trzeba wyprodukować. A żeby ją wyprodukować, potrzebny jest węgiel, co niesie za sobą od razu NOxy, smog i inne rzeczy, których eko-społeczeństwo nie lubi (dlatego Ministerstwo Środowiska stało za reklamą, a nie Ministerstwo Energetyki). A można te 140 MW bardzo łatwo wyeliminować, gdyby tylko każdy z nas wyłączał ten telewizor z gniazdka na noc. Wątpię, żeby ta akcja cokolwiek wniosła.

  • […] poprzedniej części cyklu pokazałem, w jaki sposób stwierdzić, czy pojedyncze urządzenie pobiera dużo czy mało […]

  • Post a comment

    Threaded commenting powered by interconnect/it code.

Powered by WordPress | Designed by: Free WordPress Themes | Compare Free WordPress Themes, Compare Premium WordPress Themes and