Czy można nie przyjść na ślub?
1

Po od daaawna niewidzianych wpisach dotyczących z GTA, postanowiłem napisać dziś coś życiowego .

Zostaję w tematyce weselnej. Po tym, jak wytłumaczyłem, ile powinno włożyć się nowożeńcom do koperty, postanowiłem poruszyć inny, często problematyczny temat – czy na ślub w ogóle iść?

Sprawa wygląda następująco – pewnego pięknego dnia w naszej skrzynce na listy znajdujemy kopertę od osoby, której nie spodziewaliśmy się, że napisze do nas list (bo mimo wszystko, kto dziś wysyła listy poza okresem świątecznym czy urodzinowym?). Otwieramy i jak grom z jasnego nieba – zaproszenie na ślub. Dla nas, dla małżonka, dla osoby towarzyszącej, rodziców, dzieci…

Nie znam osoby, która w pierwszej chwili powiedziałaby „super, jedziemy!”. Zawsze jest mnóstwo pytań i wątpliwości, a decyzja czy na uroczystość jechać, poddana jest wielu kryteriom.

Powiem tak – jeśli osoba, która nas zaprasza, nie jest dla was totalnie obcanie macie jakiś innych bardzo istotnych przeciwskazań, nie możecie takiego zaproszenia odrzucić!

Pod żadnym pozorem!

Często powtarzane argumenty takie jak „daleko” albo „nie mam pieniędzy” mają wartość równą zero!

Należy przede wszystkim wziąć pod uwagę, że ślub mimo wszystko ma się raz w życiu (a na pewno jeden tak „bogaty”, jeśli chcemy iść z trendami dzisiejszego świata ). Oznacza to, że jeśli nie pójdziesz teraz na ślub danej osoby, nie pójdziesz już nigdy. Ślub to nie urodziny, które są co roku i jeśli nie przyjdziesz raz czy dwa, to przyjdziesz kolejnym razem. Nie. Ślub jest raz. Teraz albo nigdy.

Nie ulega wątpliwości, że jest to bardzo mocny argument. W moim przypadku mogę powiedzieć, że pewne wujostwo od strony żony, mieszkające u naszych zachodnich sąsiadów wahało się, czy przyjechać na naszą uroczystość. Właściwie to byli zdecydowani, by nie przyjechać. Bo wiadomo, wiek, trasa, czas. Ale powtórzyłem powyższą myśl i, z nastawienia dwa miesiące przed „raczej nie”, momentalnie zmieniło się na „trzeba mocno rozważyć”. Ostatecznie przyjechali, w pełnym składzie.

Oni jednocześnie są też przykładem, że argument „daleko” nie istnieje. W piątek po pracy wsiedli w samochód, jechali naprawdę długo (jak to na autostradzie – wypadki i zatory są), przyjechali w nocy, w sobotę wybawili się za wszystkie czasy, a w niedzielę z rana wyruszyli w podróż powrotną. Ociera się to trochę o poświęcenie, ale w końcu nie robisz takich wyjazdów regularnie, a ostatecznie wszyscy byli zadowoleni.

Tak samo argument „nie mam pieniędzy” nie jest na miejscu, bo jest po prostu… Głupi. Rozumiem, że nie każdego może stać, by przejechać pół Polski i jeszcze dać kilka stówek do koperty. Jednak bądźmy szczerzy, rezygnować z wesela tylko dla tego argumentu, jest niepoważne. Jeśli nie jesteśmy w stanie dać tego przysłowiowego banknotu 500 zł za parę, dajmy mniej. Albo przyjedźmy w niepełnym składzie, tak by był tylko reprezentant rodziny. Dla argumentu finansowego jest zawsze rozwiązanie.

Uwierzcie, Młodzi oraz ich rodziny cieszą się, gdy podczas takich uroczystości spotyka się od dawna niewidzianych znajomych czy krewnych. Jako goście, nie psujmy tej radości i zaszczyćmy swoją obecnością. W końcu impreza weselna jest robiona dla gości .

Comments
  • rww 16 września 2018 at 11:17

    Rok temu była taka sytuacja, jakoś w lipcu znajomi znajomych mieli ślub i ogólnie wszystko na tak, że będą i tu i na weselu. Tydzień przed ślubem zmarła zaproszonym gościom babcia. Pojawił się tylko na samym ślubie i parę dni wcześniej poinformował jaka jest sytuacja, że na weselu ich nie będzie. Ale mimo wszystko byli na ceremonii

  • Post a comment

    Threaded commenting powered by interconnect/it code.

Powered by WordPress | Designed by: Free WordPress Themes | Compare Free WordPress Themes, Compare Premium WordPress Themes and