W poprzedniej części cyklu pokazałem, w jaki sposób stwierdzić, czy pojedyncze urządzenie pobiera dużo czy mało prądu. Suma zużyć wszystkich podłączonych do gniazdka urządzeń jest widoczna na liczniku, o którym dzisiaj kilka słów.
Kilka, bowiem… Za dużo powiedzieć się nie da . To od licznika zaczyna się cały „szamańczy rytuał” związany z wystawieniem rachunku na prąd (celowo użyłem tego określenia, bo szczerze mówiąc nie spotkałem jeszcze osoby, która by rozumiała skąd biorą się liczby na rachunku za prąd).
Czyli – pewnego pięknego dnia dzwonek do drzwi, a tam smutny pan reprezentujący spółkę energetyczną przychodzi spisać licznik. Patrzy na urządzenie zwane licznikiem energii i coś z niego spisuje, a po chwili już go nie ma. Jakieś dwa tygodnie później przychodzi list, w środku rachunek za prąd i ten odwieczny lament „ale dużo przyszło do płacenia”, po czym każdy i tak zapłaci.
Zacznijmy od początku. Co około pół roku smutny pan zwany inkasentem przychodzi spisać stan licznika. Licznik energii elektrycznej (tu fotki jakby ktoś nie wiedział – warto zlokalizować go sobie w domu ) który jest albo analogowy, albo cyfrowy, choć dzisiaj wszechobecne powinny być te drugie (docelowo mają być zdalne pozwalające na odczyt w trybie ciągłym bez osobistych wizyt). Licznik cyfrowy składa się z małego wyświetlacza, diody, być może jakiegoś przycisku oraz stery „rupieci” ukrytych za plombą.
I tutaj najważniejsze – licznika nie można zepsuć, ani też nie kopie prądem oczywiście do czasu, aż nie zainteresujemy się plombą, ale tego po prostu robić nie wolno. Mamy więc:
- Wyświetlacz – wyświetla co kilka sekund różne informacje. Informacje te zawierają stan licznika, grupę taryfową, ewentualnie datę.
- Przycisk / przyciski – służą do przewijania informacji na wyświetlaczu, gdyby ktoś nie zdążył przeczytać, a nie chce czekać.
- Dioda / diody – mrugają, gdy została dostarczona ustalona wartość energii. Jeśli włączymy urządzenia prądożerne, to dioda powinna migać szybko, jeśli nie mamy takich urządzeń włączonych, dioda powinna migać raz na jakiś czas, a gdy mamy wszystko wyłączone – nie powinna migać wcale. Tu także uwaga, jeśli dioda będzie świecić światłem ciągłym to oznacza, że przez licznik cały czas przechodzi prąd o wysokim natężeniu i w zależności od instalacji, korki będą wybijać.
Prawda, że nic skomplikowanego?
Wróćmy do inkasenta. Jaka jest jego rola? Ma przekazać sprzedawcy prądu, ile zużyliśmy w ostatnim czasie. Dokonuje tego poprzez spisanie obecnego stanu licznika wraz z datą i odjęcie poprzedniego stanu. To tak samo jakby ktoś zapytał was, ile dokładnie w ciągu roku przejechaliście samochodem kilometrów. Spisujemy stan licznika w danym dniu, powtarzamy czynność po roku i odejmujemy obie liczby. Simple as that. I taka właśnie jest rola inkasenta – przychodzi raz na jakiś czas przekazując dalej informację o stanie licznika i dacie odczytu. Weźmy np. takie wizyty
- 15 stycznia 2019, stan 1000
- 31 lipca 2019 stan 2700
- 10 stycznia 2020 stan 4300
Oznacza to, że w okresie 15 stycznia – 31 lipca zużyliśmy 1700 (watogodzin), a w okresie 31 lipca – 10 stycznia zużyliśmy 1600.
Te informacje trafiają do sprzedawcy energii, a stąd już tylko parę kroków do lamentu „ale dużo przyszło do płacenia”, o czym następnym razem .